piątek, 10 kwietnia 2009

Julkowe urodziny


Pare minut po godz 7rano obudzil nas Julki przejety glos: Dzis sa moje urodziny:)
Tu przejeta rozpakowuje pierwszy prezent.










Prezent numer natychmiast zostal przymierzony. Sukienka Spiacej Krolewny okazala sie strzalem w 10-tke. A na kanale dzieciecym jak na zamowienie puszczono z rana film o Spiacej Krolewne. Na zdjeciach niestety jest niewidoczny prezent od dziadkow mianowiecie przepiekna Barbi- Calineczka. Bohaterka filmu, ktory Julia zdarzyla od wyjazdu z domu obejrzec chyba z 10 razy:)











O godzinie 13 nadszedl czas na prezent niespodzianke, zafundowana przez Tomka rodzicow (nietylko dla Julki) Cala rodzina pojechalismy do skansenu plemienia Samow- ludzi pierwotnie zamieszkujacych te tereny. Zainteresowanych odsylam do http://pl.wikipedia.org/wiki/Samowie








Mielismy mozliwosc nakarmienia reniferow ( w naturalnych warunkach niemozliwe ze wzgledu na niesamowita plochliwosc tych zwierzat ) oraz poglaskania.










Mielismy mozliwosc obejrzenia zrekonstruowanej osady. Tu widoczny "budynek" gospodarczy.










Spizarnia. Tzw. lodowko-zamrazalka :)














Tu widoczna "lappkåta" glowna. Miejsce w ktorym laponczycy spedzali czas gotujac, bawiac sie, wypoczywajac.











Tu spedzilismy czas popijajac kawe przygotowana starym sposobem, dziewczynki pily sok oraz jedlismy kanelbulle ( bulki cynamonowe) oraz slychalismy opowiesci o tym jak zylo sie 100 lat temu, a czaly czas wylegiwalismy sie na skorach reniferow.








Tommy w myslach buduje lappkåte na naszym podworku! Ja jestem za, tyle ze po wizycie w laponskim mieszkaniu chetnie skorzystalabym z mozliwosci wziecia prysznica:) jeszcze pare dni bedziemy pachniec wedzarnia!









Siostra solenizantki rozkrecila sie i szlala na reniferowym dywanie.












Julka pije soczek w orginalnym drewnianym kubku samerow. W tle widoczne palenisko.
Dwie godziny spedzone w towarzystwie laponki minely nam bardzo szybko .










Po powrocie do stugi zjedlismy Wielkonocny obiad, a zaraz potem czekal na Julie wyczekiwany rozowy tort oraz dmuchanie swieczek. Tu przejeta slucha szwdzkiego i polskiego STO LAT.










Po obfitym jedzonku udalismy sie na dwor, gdzie przygotowalismy zabawy z zimnymi ogniami.












Na zakonczenie dnia pelnego wrazen przejazdzka z tata.












Wrazen Julia miala dzis na prawde sporo. Z tego wszystkiego bidulka nie mogla zasnac. Na szczescie urodziny ma sie tylko raz w roku:)

PS Wszystkim naszym czytelnikom skladamy najsrdeczniejsze zyczenia Wielkonocne.

2 komentarze:

  1. Niesamowicie to wszystko wyglada, poczynajac od rozowej sukienki konczac na reniferowym dywanie. Julia na pewno byla "w niebo wzieta". Wesolego Alleluja;-) Buziaki dla Was wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi sie Julia w dwóch światach bajkowym i spatańskim lapońskim.Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń