środa, 1 kwietnia 2009

Rese feber

Jestem przerazona! W sobote z samego rana wyjezdzamy. A tu? Nic jeszcze nie przygotowane:( a jutro do pracy! Niby piore, skladam, odkladam ale i tak nie wiem jak dam rade byc na czas ze wszystkim. Bo trzeba wszystko zabrac. Cala zimowa garderobe. I duzo, duzo wiecej, jak to na wyjezdzie z dwojka dzieci:)
Jak zwykle przed wyjazdem mam mieszane uczucia. Dzis pierwszy raz wyszlismy na dwor bez kurtek, Julci trudno bylo uwierzyc ze wysylam ja na dwor w swetrze i kamizelce. Kilka razy pytala, czy nie zapomnilam o kurtce. Ale spodnie ochronne byly nieuniknione. Snieg topnieje w oczach, poktywa sniezna zapada sie pod nogami, a tam gdzie juz stopnial snieg pojawilo sie przepiekne blotko. Dzieciaki szlaly. A po spacerze, tylko pralka mogla pomoc. Wiosna atakuje na calego, przebisniegi i krokusy przebijaja sie przez lodowa warstwe.
A my przygotowujemy sie poraz kolejny na zime. Troszke zal zostawic ciepelko. Na szczescie wiem,ze jak juz zajedziemy do Laponii bedzie tam tak przepieknie ze nawet przez mysl nam nie przemknie chec bycia tutaj. Przed nami do pokonania 1000 kilometrowa podroz, podzielona na dwa etapy. Sobotni Vålberg- Östersund. Nocleg . Etap drugi niedzielny Östersund-Mellanström.
Nastepny post juz ze stugi :)

2 komentarze:

  1. teraz ja sprawdzam czy potrafie

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba sie udalo ale tamto bylo prostrze,a jedzonko miam ,miam,

    OdpowiedzUsuń