niedziela, 6 grudnia 2009

Mikolajki.

Z moja praca nigdy nic nie wiadomo,zawsze ktos moze zachorowac, potrzebowac urlopu. Zazwyczaj z niekorzyscia dla pracujacych, czasem jednak jest odmiennie. I tak wlasnie stalo sie podczas weekendu, jeden z moich kolegow pilnie potrzebowal byc wolnym z soboty na niedziele. Zamienilam sie z nim i w ten sposob, zamiast pracowac jeszcze caly dzisiejszy dzien, skonczylam o 8 rano.Przepracowalam 37 godzin w dwa dni, nie na darmo mam w pracy ksywke...kon roboczy ( powinnam sie obrazic?)
Pare minut po 8 wsunelam sie do cieplutkiego lozeczka, w ktorym smacznie pomrukiwali Tommy i Bianca. Julcia zas spala u dziadkow, gdyz wczoraj robili domek z piernika. Cudenko piekne, do obejrzenia na babcinym blogu ( http://www.inasparadis.blogspot.com/ ) Kolo 9 rozpoczelismy dzien, przy sniadaniu zapalilismy druga swieczke adventowa. Tomek pojechal na trening, my z Bianca wybralysmy sie do lasu na spacer z psem, kolo poludnia wrocila Julka od dziadkow.
Nie obchodzimy tradycyjnych Mikolajek. W zamian pod numerem 6 na kalendarzach adwentowych zawisly "lepsze" prezenty. Bianca otrzymala nowa bluzeczke.
Julcia zas wymarzona sukienke.Po raz kolejny okazalo sie,ze moj ulubiony sklep z odzieza dziecieca zna sie na tym co robi. Produkuja oni ubrania, ktore rzeczywiscie ubieraja dzieci, a nie je przebieraja, jak moim zdaniem robi teraz wiekszosc koncernow odziezowych. Julka w sukience wyglada przecudnie oraz bardzo dziewczeco, pomimo ze material bardziej przypominal mi scierke kuchenna, w najlepszym zas wypadku firanke:)
Wieczorkiem bylismy zaproszeni do Jeanette na glögg ( grzane wino) oraz bulki szafranowe, spedzilismy u sasiadow mile poltora godziny, dziewczynki wyszalaly sie z Alva i Olofem. Nie moglysmy sie z Jeannete nadziwic jak ( i kiedy? )Bianca tak wyrosla. Madralinska z niej straszna, nie da jej sie juz oszukac, wszedzie chodzi za dziewczynami i dopomina sie o swoje:)
O 19 wrocilismy do domu na niedzielna kapiel. Popatrzcie.



Okolo 21.30 widok byl nastepujacy.

Na koniec zas zdjecie zrobione wczoraj rano. Bylam w lazience, szykowalam sie do pracy gdy zajrzala do mnie zaspana Bianca. Gdy tylko zaczelam sie malowac, wdrapala sie na swoj stopien i mi asystowala. Nie chciala byc gorsza i tez sobie zrobila makijaz:)
Na jutro mialysmy zaplanowana wizyte znajomej, ktora ma corke w wieku Juli, niestety wlasnie zostawiala mi wiadomosc na msn, ze mlodsze dziecko ma goraczke. Nici wiec z wizyty. Julcia bedzie bardzo zawiedziona jak sie o tym jutro dowie. Rozwazam wiec opcje, krotkiej wizyty w Ikea. To zapewne otrze lzy z Julkowych policzkow!

2 komentarze:

  1. Nie moge sie napatrzec na dziewczyny! Skad u Bianci takie limo na czole? Czyzby od spania miedzy szczebelkami?

    OdpowiedzUsuń
  2. Siniaczek jest niewiadomego pochodzenia:)Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń