niedziela, 19 kwietnia 2009

Jestesmy w domku. Dwa dni w samochodzie minely w calkiem dobrej atmosferze. Dziewczynki na prawde spisaly sie na medal. Juli na pewno pomoglo DVD, uniknlelismy sporo konfliktow dzieki cudzie techniki. Värmland przywital nas wiosennym powiewem, wszedzie zaczyna sie zielenic, krokusy, przebisniegi widoc doslownie na kazdym kroku. Julia byla oczarowna naszym ogrodem, chodzila po wszystkich zakamarkach nie mogac sie nadziwic ile kwiatow u nas kwitnie. Ku ogromnej uciesze Juli (i nie tylko) nabylismy upragniona przez Julie trampoline. Nareszcie nie bedzie musiala biegac do sasiadow, zeby poskakac.
Aklimatyzujemy sie do codziennosci. Dzien przebiegl bardzo pracowicie, probowlam dojsc do ladu z walizami, tonami brudnych ubran, i tysiacem roznych rzeczy, ktorym trzeba odnalesc miejsce w szyku. Tommy zajal sie na zewnatrz. Sroki zbudowaly sobie ogromne gniazdo na naszej jabloni przed domem, ktore trzeba bylo zlikwidowac, choinki wokol domu w dalszym ciagu obwieszone byly lampkami- ze wzgledu na ogrom sniegu nie bylismy w stanie tego zdjac wczesniej. Nie wspominjaca o ulicy, ktora wygladala paskudnie- stare liscie, gruz.Do tego Matiz znow sie " zachamowal" od razu Tomek zmienil opony na letnie. Oraz posprzatal Zafire. Oj, bylo co dzis robic. Jeszcze pare dni zajmie nam nadrobienie zaleglosci zwiazanych z porzadkami wiosennymi.
A teraz pare zdjec z dnia dzisiejszego oraz naszej 1000 kilometrowej przejazdzki przez Szwecje.


Bianeczce tez sie podoba trampolina.

Proby namowienia Bianci na samodzielny spacerek spelzly na niczym. Nozki odmawiaja jeszcze posluszenstwa. Raczkowanie rowniez nie bylo popllarne ze wzgledu na kamyczki wrzynajace sie w raczki:)


Tommy zmontowal trampoline. Oddal sie na tymczasowy odpoczynek:)


W koncu moge skakac!!!!!!!!!!!!!!!!


Tato!!!Pospiesz sie, ja chce skakac!!!

Julia dopinguje Tommiego.

Zobaczcie ile kwiatkow!


Takie przepiekne krajobrazy przyszlo nam podziwiac.
Östersund w nocy. Widok z okna mieszkania w ktorym nocujemy.

Znudzona Bianca. Tommy zalatwia klucze do mieszkania, ktore omylkowo nie zostaly nam zostawione w umowionym miejscu.

Ostatnie rzut oka na "nasze mosty" zmierzamy w kierunku domu.


Ostatni ranek w studze. Naszym oczom ukazuja sie renifery pedzone na letnie pastwiska. Niesamowity widok, przezycie ktore zapamietuje sie na dlugo.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz