wtorek, 14 lipca 2009

Dzien za dniem.

Dni przesuwaja sie jak koraliki na sznurku, szybciutko, coraz szybciej.Nagle zrobila sie polowa lipca, a przeciez nie tak dawno mielismy Midsommar.Ale to i dobrze, do wyjazdu do Polski coraz blizej. Julia codziennie rano pyta, czy to juz jutro jedziemy do baby Alicji, dziadka Jacka i do "swojej" Ani. Odliczamy kolejne dni,jeszcze 19.
Dzis nie wydarzylo sie u nas nic szczegolnego, ot zwykly dzien.Tyle ze dziadek Sven nam niedomaga, nabawil sie biedak jakiegos letniego wirusu. Zyczymy szybkiego powrotu do zdrowka! Oraz wieczorem odwiedzili nas Ania z Danielem i Ella.
Do poludnia bylysmy na jagodach, ktorych mamy zatrzesienie w lesie za domem.Aparatu nie milam ze soba, dlatego zerwalam galazke.

Dziewczynki zajadaja sie jagodami, poziomkami oraz truskawkami z naszego i jeanettowego ogrodka. Uwielbiam nasz dom najbardziej za jego cudowne usytuowanie.

Umorusana Bianeczka w oczekiwaniu na soczek na schodach domu.

Julka- modelka pozuje do zdjecia. Coraz trudniej mi zrobic jej "dobre" zdjecie. Jak tylko widzi aparat zaczyna stroic coraz glupsze miny:)
Oczywiscie nie obylo sie dzis bez deszczu. Dziewczynki zajely sie malowaniem blyszczacymi klejami. Julia jako wzorowa siostra pomaga dzielnie Biance.

Jutro Julia idzie do przedszkola za ktorym juz bardzo sie stesknila.Pikanteri dodaje fakt, ze bedzie to Bullerbyn- inne przedzkole w naszym miasteczku, gdzie na czas wakacji zrobiono tak zwane przedszkole zbiorcze.Powinnam jutro miec zebranie pracownicze, ale z w zwiazku z wakacjami zostalo odwolane.Dlatego Julia moze isc do przedszkola. Pracuje za to popoludniowki w czwartek i piatek, wiec przed Julia 3 dni przedszkolnego zycia. Czyli to co Julka kocha najbardziej.
Na zakonczenie zas zdjecie mojego kochanego meza, ktory albo wcale nie uprawia sportow i narzeka na slaba kondycje fizyczna albo uprawia jej ekstremalnie. Teraz jezdzi na rolkach. Dzis zrobil 11 kilometrow w 45 minut. Tak wygladal po przejazdzce wieczornej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz