niedziela, 27 listopada 2011

1- szy Advent.

I znow mamy pierwszy Advent, wydaje mi sie ze ten rok przelecial niepostrzezenie. Dzisiejszy wypad do miasta roznil sie od roku poprzedniego tylko aura pogodowa. Dzis wialo strasznie, zas rok temu mielismy przepiekna i bardzo mrozna zime.
Spotkanie ze Swietym Mikolajem i wreczanie mu listy upragnionych prezentow.

 Pomimo przerazliwie zimnego wiatru nie udalo nam sie wyperswadowac Biance i Julce przejadzki konnej.

 Podobnie bylo z karuzelami, na szczescie udalo nam sie isc na kompromis i zakoczylo sie na jedej przejazdzce.

 A to dzisiejszy poranek. Ja z Bianeczka smacznie spimy, a Julka z Tomkiem juz na hali hokejowej. Przyznam sie, ze podziwiam po cichu jej zaciecie, w sobotnie poranki wstaje bez protestow na zajecia w stadninie, a niedzielne poranki na hokeja. Dobrze, ze Tomek towarzyszy jej w zajeciach z duza radoscia.



2 komentarze: