poniedziałek, 1 marca 2010

Wizyta w przychodni.

Julka przedwczoraj w nocy dostala goraczki oraz zaczela kaszlec, wiecej niz przecietnie. W zwiazku z Juli astma i przebytym zapaleniu pluc, postanowilam nie zbagatelizowac sprawy i udac sie do przychodni. Oczywiscie wczesniej musialam sie umowic na wizyte i ostro naklamac, czyli sporo podwyzszyc rzekoma temperature dziecka. W Szwecji w odroznieniu od Polski nie tak latwo dostac sie do lekarza. Katar to nie choroba, kaszel to nie choroba, goraczka to nie choroba...etc. Tak dlugo jak ogolny stan jest dobry, nikt tu Cie do lekarza nie przyjmnie. Przebarwilam wiec odpowiednio moja opowiesc i o godz 13.40 mialam sie stawic z Julia w przychodni.Najpierw pojechalysmy na zakupy, ktore robilam w zawrotnym tepie, gdyz doszly mnie sluchy, ze dach sklepu w ktorym przebywalam, nie jest w najlepszej kondycji. ( malo, ktory dach teraz jest w dobrym stanie ze wzgledu na tony sniegu na nich zalegajacych,gdziekolwiek spojrzysz widzisz ludzi odsniezajacych dachy) Do przychodni zajechalysmy pare minut przed czasem. Z recepcji skierowano nas do laboratorium. I tu zaczely sie schody. Julcia zaczela panikowac. A mlodsza siostra razem z nia:) Nawet probowalam ja przekupic, ale bezskutecznie. W koncu udalo mi sie ja zaciagnac do gabinetu. Dwie dzielne pielegniarki, wspieraly mnie w walce z przerazona Julka, pokazujac zbawki, tlumaczac, dajac nakleji, pierscionki itd. Jakims sposobem udalo jej sie nawet uciec z laboratorium, a Bianca ruszyla za nia. Bieglam wiec po przychodni ganiajac moje dzieci:) Chcac nie chcac musialam uzyc przemocy fizycznej:) trzymalam wyrywajaca sie Julke a pielegniarka pobrala krew. Po ukluciu, Julka zorientowala sie ze to nic a nic nie bolalo! I rozpoczela grzeczna konwersacje z pielegniarkami.Aniolek mamusi! Badanie lekarskie przeszlo juz bezproblemowo. Pluca maja sie dobrze, gardlo, uszy rowniez. Troche szumow bronchitowych, ale to normalne u astmatyczki. Po wyjsciu z przychodni, Julia niesmialo zapytala, czy dostanie prezent. A czy powinnas?-zapytalam. W sumie to nie-odpowiedziala. I tu sie zgadzalysmy w stu procentach:)
Bylam dzis rowniez w szpitalu, ale to juz byla wizyta sluzbowa. Napisalabym chetnie o co chodzi ale obowiazuje mnie tajemnica sluzbowa, ktorej nie bede lamac.( wiem, ze czesc moich kolegow podczytuje mojego bloga,korzystajac z tlumacza google) Na szczescie tam rowniez wszystko dobrze sie skonczylo.
Jutro musze uladzic dom, dzis nic nie udalo mi sie zrobic:( Oraz musimy sie wybrac do sklepu w celu nabycia prezentu dla Julki kolezanki. Gdyz w niedziele wybiera sie na pierwsze "dorosle" przyjecie urodzinowe ( czyli bez rodzicow)

2 komentarze:

  1. Paqmiętam, że w dzieciństwie też bywałem przerażony, kiedy składałem wizyty w przychodni lub szpitalu. Na szczęście zawsze byłem grzecznym dzieckiem i nie trzeba mnie było przekonywać do niczego siłą. Mam nadzieję, że moje dzieci też tak będą miały...

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzymy Juleczce zdrówka Tobie kondycji w biegach przełajowych po przychodni.

    OdpowiedzUsuń