sobota, 3 października 2009

Pusto w naszym swiecie bez Ciebie, Juleczko.Dzien trzeci.

Dzis bardzo doskwierala mi tesknota za Juleczka. Tommy pracowal dzis extra, bylysmy wiec same z Bianca, ktora pare minut po 12 poszla spac i spala dzis trzy godziny! Pogoda barowa: deszczowo, wietrznie a nasze dzieco smacznie spalo w wozku na werandzie otulone w spiworek. A ja sama w domu. Zazwyczaj kiedy Bianca spi, Julia pomaga mi w gospodarstwie domowym albo maluje cos, wycina, buduje, oglada filmy badz gra w gry internetowe. Slyszymy sie caly czas, kazda zajeta swoja robota ale we dwoje! Bardzo mi bylo dzis cicho, zdecydowanie za cicho! Musialam az podglosnic radio dla zabicia gluchej ciszy. Podgladalam spiaca Biance ludzac sie ze w koncu sie obudzi.Nic z tego. Szybciej wrocil Tommy z pracy.
Cisze i spokoj wykorzystalam na kulinarne wyczyny. Wieczorem mieli przyjechac Gunnarki na jedzonko. Przyjechali, pojedlismy, popilismy dobrym winkiem, Danielek i Bianca wyszaleli sie odpowiednio. Teraz Tommu drzemie na sofie, Bianeczka spi, a ja pisze dla Was:)
Na jutro zaplanowalismy wyjazd na kiermasz jesienny do Arviki. Pogoda nie zapowiada sie jednak najlepsza, zobaczymy rano czy warto wybierac sie na deszcz i zimno.




Ps. Zapraszam na mojego nowego smacznego bloga.Adres po prawej stronie.

piątek, 2 października 2009

Dzien drugi

Drugi dzien bez Juli ma sie ku koncowi.Minal nam w trojke, gdyz Tommy zrobil sobie dzis wolne w zwiazku z wczorajsza nocka w przystani. Rano posprzatalismy dom, potem zas wybralismy sie do miasta. Zimno caraz bardziej,mielismy zapotrzebowanie na szalik ( oszukany golf) dla Bianci a ja musialam nabyc nowa torebke gdyz stara sie po prostu rozpadla. Zjedlismy rowniez obiad na miescie i zrobilismy zakupy jedzeniowe. W domu nie zagrzalismy dlugo miejsca bo pojechalismy do Ani I Daniela na kawke.
Caly dzien rogladamy sie szukajac Julci, pare razy zlapalam sie na tym ze juz mialam z Nia wolac. Rozmawialismy dzis dwukrotnie z Julcia przez telefon ma sie dobrze, jest bardzo zadowolona a i dziadki wydaja sie jeszcze nie zameczeni na smierc:)

czwartek, 1 października 2009

Wyjazd Juli-dzien pierwszy.

Dzien rozpoczelismy o 5.30. Pare minut po 6 pozegnalismy sie z Julia u dziadkow, ktora byla bardzo zmeczona ale rowniez bardzo podekscytowana czekajaca podroza. Z rozdzierajacym sercem zostawilam Biance w ramionach przedszkolanki, ktora byla pierwszym dzieckiem przywiezionym do przedszkola.Sama Bianca wcale nie wygladala na przejeta:) wrecz przeciwnie z radoscia zareagowala na nakryty stol. Przed 7 bylam w pracy. Tempo bylo zastraszajace, zanim sie zorientowalam byla 16,30. Czas na odebranie Bianci z przedszkola. Bardzo dziwnie bylo odebrac tylko jedno dziecko.
Po przyjezdzie do domu okazala sie, ze jest tu starsznie pusto i bardzo cicho.Bianca probuje nadrabiac mina, spiewa dla nas glosno, zaczepia Farah za dwie i wcale nie jest zasmucona brakiem siostry. Wytlumaczyla nam,ze Julka pojechala "brumbrum dziadzia":)
Teraz siedze samiutka w domu, Bianeczka spi. Tommy pojechal na przystan na wachte, zabral ze soba psa dobrze ze choc internet i telewizor mam za towarzyszy.
Kochana Juleczko, babcia Ina zapewne Ci to przeczyta z samego rana.Kochamy Cie bardzo mocno i juz tesknimy za Toba.Zyczymy Wam przyjemnego dnia w babcinym raju!!!
Mama, tata, Bianca, Farah oraz Issa.

wtorek, 29 września 2009

Juleczkowe wyjscie za maz.

Julka zaczyna wchodzic w wiek "dlaczego?".Jej pytania nie maja konca, dociekliwa przy tym jest bardzo i nie rzadko zapedza nas w tzw. kozi rog. Przy czym posmiac sie tez mozna do lez. Dzis przy obiedzie rozmowa nagle zeszla na temat przyszlosci. Julia jak dorosnie chcialaby byc pania przedszkolanka w swojej grupie.Tommy na to, ze jak bedzie dorosla to bedzie mogla byc kim tylko zapragnnie, byleby byla szczesliwa.Po czym dodal:
- Bylebys tylko nie przyszla z "czar..." do domu! ( to taki rodzinny zart:)
Julka na to powaznym tonem:
- Ale ja chce meza!!!
Na to wtracam sie ja ( z pelna powaga):
-Takiego jak tatus?
Julia:
-Nie! Takiego jak Konrad!
No prosze szwagier.Nie mam pojecia czym sobie tak zaskarbiles laski u naszego dziecka?!

Z innej beczki. Rozmawialam z nowa nauczycielka jezyka polskiego. Zajecia maja rozpoczac po powrocie z Norlandii, po godzinie co druga srode. Zgodzilam sie dowozic Julie do przedszkola o ile wypadnie to w jej wolny dzien. Nauczycielka, z ktora Julka miala zajecia w zeszlym roku, dostala roczne zastepstwo w szkole w miescie. Bianca na lekcje polskiego bedzie musiala poczekac jeszcze rok, wlasnie wszedl w zycie nowy przepis mowiacy ze lekcje jezyka ojczystego przysluguja dzieciom powyzej drugiego roku zycia.

Na koniec pare zdjec z dnia dzisiejszego. Cos nie specjalnie wyszly, nie bylo z czego za bardzo wybierac. Na poczatek moje orchideje.Nie mam pojecia jak to sie dzieje, ze sa tak piekne. Na pewno to nie jest moja zasluga:)

Bianeczka, ktora zapewne cos przeskrobala. Rozwalila cos Julce, schowala jej konika, albo ugryzla psa? Taka mina nie wrozy nic dobrego:)

Bianca dosiadla sie dzis do konika. Kazde proby sciagniecia jej z niego konczyly sie wrzaskiem. Jak tylko Julka sie zblizala krzyczala glosno:
-Mina...mina...mina...(moje, moje)

A tak ufryzurowana byla cala nasza trojka. Wszyscy sie do nas usmiechali w sklepie:) a dziadki pod konsumem zwariowali na nasz widok::))

Bylismy rowniez na kolku muzycznym. Julka wodzi tam prym. Jest jedynym czynnie chodzacym dzieckiem z zeszloriocznej grupy, zna wiec dobrze wszystkie piosenki i reguly panujace na kolku.
Jutro dziewczynki prawie po tygodniowej przerwie ida do przedszkola, ale dopiero na 11 gdyz ja zaczynam prace o 14. Julka generalnie spakowana, jeszcze tylko male drobnostki, ktore musze dopakowac w czwartek z rana.Czwartkowy poranek troszke zaczyna mnie przerazac.Musze Julcie zawiesc do dziadkow pare minut po 6, potem Biance oddac do przedszkola,a o 7 zaczynam prace.

poniedziałek, 28 września 2009

Zaleglosci

Cisza blogowa spowodowana zostala zapracowanym weekendem. Pracowalam z piatku na sobote oraz cala niedziele. W sobote rano po skonczonej nocce przyjchalam do domku i wsunelam sie cichutko do naszego lozka, gdzie Tommy spal w objeciach Julki i Bianci:)Cudownie bylo wyciagnac sie przy moich ukochanych. Po sniadanku Tommy pojechal z Julia do stadniny,a my z Bianca uladzilysmy dom i poszlysmy na specer z Farah do lasu. Po powrocie koniarzy wybralismy sie do Karlstadu. Nie bylismy w miescie juz od bardzo dawna. Ostatnim zetknieciem z duzym miastem byly zakupy w Szczecinie. Nic wiec dziwnego,ze Julka po przybyciu do centrum zaczela nerwowo sie rozgladac i dziwowac sie:
-Oj!!!Ilu ludziu!!!Mama patrz!
A ludzi rzeczywiscie bylo zatrzesienie, sobota po wyplacie nie nalezy do najspokojniejszych. Tloczylismy sie wiec od sklepu do sklepu poszukaujac ciekawych szmatek dla naszych dziatek:) Julcia w zwiazku z wyjazdem potrzebowala lekkiego odswiezenia garderoby, a i Bianeczce przydaloby sie cos nowego.Ta druga ubran ma pod dostatkiem, ale wiekszosc po Julce. Fajnie czasem nabyc cos nowego dobranego specjalnie dla Niej. Kupowanie dla Julia nie nalezy do najlatwiejszych,do 3 roku zycia to ja podejmowalam decyzje i kupowalam w MOIM sklepie ( nie bede robic reklamy) wiekszosc ubranek. MOJ sklep robi ubrania dla dzieci; funkcjonalne,zywotne, wygodne, ekologiczne a zarazem proste niestety drozsze odrobine niz dookola ale za jakosc trzeba placic. Julia niestety wymaga od ubran aby byly rozowe, ev fioletowe oraz swiecaco-blyszczace.A takich brak w MOIM ulubionym sklepie. Dlatego wybralismy sie do julkowych sklepow. To co jest oferowane w tym sezonie troszke mnie przerazilo.Po przejsciu trzech wielkich sklepow z ledwoscia udalo mi sie wybrac dwa zestawy. Okazuje sie ze 4 latka nie ma wygladac jak dziecko, ma wygladac jak .....ulicznica....do tego musi byc przerazliwie chuda!Julka, ktora wydawac sie moglo jest normalnej budowy ciala ( przynajmniej z wykresow tach wychodzi) w wiekszosc ubran znanej szwedzkiej sieci sklepow sie nie zmiescila!!!Modelka anorektyczka promowana od najmlodszych lat. Bede musiala ostro wziasc sie za Julkowe nawyki ubraniowe. Mamy jeszcze pare lat na to aby Julia byla dziewczynka- dzieckiem i nosila ubrania dla dzieci a nie dla starych malenkich. Z ogromna radoscia pobieglam do MOJEGO sklepu, gdzie zwariowalam bo tu chcialam kupic wszystko. A tego budzet domowy by nie przezyl:( W koncu zdecydowalam sie na spodenki i bluzeczke dla Bianci oraz kilka par porzadnych skarpetek. Po ciuchowych zalenstwach wybralismy sie na dobry obiad do restauracji a potem jeszcze zakupy zywnosciowe na caly tydzien. Do domu zjechalismy pod wieczor wykonczeni.Reszte dnia spedzilismy na kanapie w towarzystwie cukierkow sobotnich.
Niedziela mi uplynela w pracy, a Tomek zas pozbyl sie starego audi, ktore jakis czlowiek nabyl za symboliczna cene na czesci.Julia z dziadkami pojechala na zawody jezdzieckie do pobliskiej szkoly rolniczej. Dzisiejszy dzien uplynal pod haslem: pranie oraz sprzatanie. Jutro podobnie, musze sie wyrobic z pakowaniem Juli, gdyz srode pracuje cale popoludnie. A oni wyjezdzaja w czwartek z samego rana.
Tyle poweekendowych zaleglosci.