sobota, 5 marca 2011

Sobota

I juz polowa weekendu za nami. Nieprzyzwyczajona jestem aby miec tylko dwa dni wolnego, zdecydowanie za krotko. Moj grafik pracowy zazwyczaj mnie rozpieszcza, i zazwczaj weekendy mam trzydniowe. Ten jest wyjatkowo "normalny"- ale w moim pojeciu "nienormalny". Dzis nalezalo "ogarnac" chalupe, zaopatrzyc lodowke, toczyc bitwe z brudnymi ciuchami- bardzo przyziemnie zajecia. Ale jak najbardziej konieczne.
Na jutro planowalismy narty, niestety Farah dostala cieczke, i nie mamy serca sasiadom ja podrzucic. W dalszym ciagu musi uzywac buta ochronnego podczas spacerow, trzeba ja miec na oku, aby nie lizala lapy, w takich wypadkach zakladamy jej kolnierz, i do tego majtki:( Krotko mowiac- nart nie bedzie!
W zamian zaplanowalismy ognisko wspolnie z sasiadami. Bedziemy smazyc kielbaski i wcinac goraca zupe, ktora bede gotowac rano.
A teraz a`propos zupy, zdjecie. Zupa ma byc rybna z krewetkami, ktore Bianca uwielbia. Wyciagnelam opakowanie krewetek aby sie rozmrozily do jutra. Bianca zas dostala histeri, gdyz chciala jej jesc- nie moglismy jej wytlumaczyc ze krewetki sa zamrozone na kamien, biegala z nimi i krzyczala w nieboglosy. Ciezkie jest zycie 3-latka:(
A tu chwile pozniej- szczesliwa Bianca:) ogladajaca Melodifestivalen- festiwal wylaniajacy artyste, ktory bedzie reprezentowal Szwecje na Eurowyzji.


Ogolnie Bianca rozkoszuje sie zyciem jedynaka. Przytulanka nasz kochana- sciska, caluje nas na kazdym kroku. O Juli mowi bez zbytnich emocji,ale planuje juz co bedziemy robic po Julci przyjezdzie, kregle stoja na pierwszym miejscu.

wtorek, 1 marca 2011

1- wszy z 14-stu.

Pierwszy dzien bez Julci dobiaga konca. Wlasnie z nia rozmawialam,sa na miejscu. Zmeczone moje malenstwo bardzo, calodzienna 1000 kilometrowa podroz musi byc okropnym przezyciem, sama bym sie chyba na taka opcje nie zdecydowala.
Nasze zycie zas kreci sie w kolo psa, ktory wczoraj przeszedl zabieg sciagania pazura. Bidulka nieszczesliwa jest bardzo. Albo lapa zabandazowana, albo kolnierz ochronny, ktorym wszystko "zaczepia". Spacery sa najgorsze, rana nie powinna miec kontaktu z wilgocia:)troche ciezko wykonalne jezeli mamy zime, i to ostra:) najpierw wiec jest bandaz, potem skarpeta, potem worek, i skarpeta trzymajaca. Problem, ze nic sie nie chce trzymac, pies skacze na trzech lapach, banaze freuwaja, my krzyczymy....urwanie glowy-
A z przyjamnosci, to w koncu Bianca podiela wlosy, dyskusji mielismy duzo, nie moglismy sie dogadac:) raz spinki i gumki cieszyly sie popularnoscia, potem rzucane tylko byly w kat. A grzywka siegala prawie noska.
A teraz moje dwie gwiazdy:)



Ps. Zdjecie Farah jest datowane na wczorajszy pozny wieczor, kiedy doszla do siebie po narkozie. Dzis rano mielismy sciagnac opatrunki.