wtorek, 13 grudnia 2011

Swieta Lucja.

Przepiekne wianki wykonala babcia Ina.
Dziewczynki w przedszkolu Bianci.

Babcia Ina znalazla nawet suknienke dla mnie!
Przedszkolaki w znikomej ilosci, dobrze ze Julka im pomagala, a Ramona- wychowawczyni Bianci ma calkiem niezly glos. Byla jeszcze trojka maluszkow, ktore zrezygnowaly z wystepow na rzecz siedzenia na kolanach mamy badz taty.  Niestety wiekszosc dzieci musiala zostac w domach z powodu choroby.



Jestesmy w kosciele, z nami kolezanka Juli oraz dziadek Sven.


Pociag swietej Lucji wkracza do kosciola. Mlode, zdolne dziewczyny daja koncert piosenek koscielnych, jak rowniez utworow  wspolczesnych.
Koncowka dzisiejszej imprezy byla dosc niefortunna. Najpierw dwie z dziewczat omdlaly lekko, jednak szybko doszly do siebie po wypiciu szklanki wody i udalo im sie kontynuowac wystep. Niestety pod koniec imprezy zemdlala sama Lucja. Dziewczyna wprost runela z nog do tylu. Caly kosciol poderwal sie z miejsc z glosnym krzykiem. Na szczescie dziewczynie nic sie nie stalo, choc zapewne wlosy popalila i wosku ma w nich pod dostatkiem.  To nie pierwszy wypadek, ze ktoras z dziewczat zemdlala. Choc ja bylam tego swiadkiem po raz pierwszy. Co roku w Szwecji 13 grudnia mdleje kilkanascie mlodych dziewczat. Przyczyna jest niedotlenienie, spowodowane trzymanymi swieczkami. Do tego doliczyc nalezy rowniez stres oraz przemeczenie. Dziewczyny sa na nogach od switu, spiewaja w kosciolach, domach starcow i innych instytucjach. Chcialoby sie powiedziec, a moze dziewczyny powinny trzymac "sztuczne" swieczki? Ale to nie bedzie mialo juz takiego uroku i takiej dostojnosci. Mam nadzieje, ze za rok obejdzie sie bez omdlen.
                                                

Zapamietane sprzed 30 lat

             
30 lat temu bylam rowiesniczka mojej corki, Juli. Co pozostaje w pamieci 6 latki?
13 grudnia 1981 roku jestesmy same z mama. Tata w tamtych latach pracowal w Niemczech Zachodnich, przyjezdzal do domu na kilka tygodni po czym wyjezdzal do pracy za godziwsze wynagrdzenie.
W dniu wybuchu stanu wojennego przebywal na terenie Niemiec.
Pamietam fragmenty  przemowienia Generala Jaruzelskiego w telewizji, za duzo z tego nie rozumialam ale czulam zdenerwowanie mamy i jej obawy o tate. Pamietam duzo sniegu i czolgi, ktore widzielismy na sasiedniej ulicy.
Wszyscy uspakajali sie nawzajem, w zwiazku ze mieszkalismy na terenie Osrodka Dla Dzieci Niepelnosprawnych Ruchowo czulismy sie jako tako bezpieczni.
Pamietam wizyte babci i dziadka, przyjechali do nas ze Szczecina. Siedzili w kuchni razem z mama. Ja w tym czasie malowalam rysunki dla taty w duzym pokoju  ( mialam kolorowe pudelko po margarynie, w ktorym zbieralam rysunki dla taty)  Pamietam jak zaczeli sie klocic, mama zamknela drzwi do pokoju, abym nie musialam sluchac ich sprzeczki. Podsluchiwalam. Dziadek krzyczal : " Jacek bedzie najwiekszym idiota jak teraz wroci, jak tylko sie uspokoji na pewno da znac, nie martwcie sie o Niego!!!On tam zostanie, za jakis czas do niego pojedziesz!" Mama z babcia plakaly. Mama mowila "Jacek wroci!!!" Potem pojechali do domu aby zdarzyc przed godzina policyjna.  Kilka minut po ich wyjezdzie slyszymy trabienie samochodu po domem. Tata wrocil!!!!!! Mineli sie z dziadkami. Tata opowiadal ze podjechal na Plac Orla Bialego w Szczecinie pod mieszkanie dziadkow i trabil, ale nie wszedl  do gory, bal sie zostawic samochod.
Pamietam, byl zaladowany po dach. Ojciec wszystkie zaoszczedzone  pieniadze zamienil na jedzenie, ciuchy, podstawowe artykuly potrzebne do zycia. Jechal cala droge z niedomknietym bagaznikiem, pamietam zmarzniete banany i manadrynki. Caly przedpokoj i duzy pokoj mielismy zaladowany roznymi produktami. Kaszki bananowe ( tyle tego bylo, ze do dnia dzisiejszego nie lubie bananow:), kawy, herbaty, cukier, bele z materialami ( szczegolnie pamietam czerwony jeans, chyba byl tez zielony?), proszki do prania, w sczegolnosci pamietam kolorowe waciki do zmywania makijazu, rozowe, zielone, niebieskie. Oj, jakie to wszystko bylo kolorowe!
Mama miala racje, tata nie wytrzymal niepewnosci, nie mial z nami zadnego kontaktu. Opowiada, ze decyzje podjal szybko. Poinformowal swojego pracodawce, o natychmiastowym wyjezdzie, zrobil zakupy i wrocil do Polski.
Niestety Tata czesto zaluje swojej decyzji. Przez 30 lat duzo w Polsce sie zmienilo, jest kolorowo, mozna kupic wszystko to co w innych krajach europejskich. Jednak sredni Kowalski w dalszym ciagu ma trudnosci aby zwiazac koniec z koncem.
Jak potoczylyby sie nasze losy, gdyby tata nie wrocil?
Zapewne nie bylabym dzis tym kim jestem!