sobota, 30 października 2010

Ksiezniczka Julia wyrusza na bal.

Ksiezniczka sobotni poranek spedzila w stadninie,wrocila zmeczona i bardzo zirytowana gdyz "przypadl" jej zly kon. tzn kon nie jest zly caly czas, tyle ze mial dzis zly dzien. Nie sluchal polecen Juli,nie chcial galopowac, do tego stopnia ze Tommy musial go zmuszac do biegu, przy czym sam sie nasapal ( ale to tylko na zdrowie mu wyjdzie:) Musielismy sie niezle natlumaczyc, ze zwierzeta podobnie jak my miewaja gorsze dni. Na co Julka stwierdzila, ze zapewne sie nie wyspal, bo przeciez spi na stojaco!
Po przyjezdzie mielismy tylko 30 minut na przeobrazenie Julki w "prawdziwa" ksiezniczke. Na 13.00 wybierala sie do kolezanki na urodzinowe przyjecie. Wszystkie uczestniczki mialy pojawic sie w balowych kreacjach.
Do domu wrocila po 3 godzinach z suknia balowa w reku:) Doszla do wniosku ze "prawdziwe" ksiezniczki maja ciezkie zycie w tak niewygodnych ciuchach. O wiele wygodniej bylo sie bawic w rajstopach i podkoszulku:)




Bianeczka niepocieszona zostala w domu i zaczela planowac swoje przyjecie urodzinowe, ktore przypada w kwietniu. Bo najwazniejsze to byc dobrze przygotowanym! Jak juz wszystko zostalo zaplanowane ( Bianca chce przyjecie na basenie) przyszedl czas na male spanko. Nasza kocica znow wrocila na lono rodziny. Zmienia tylko miejsca odpoczynku i sprawdza od czasu do czasu zawartosc miski. A miska zdecydowanie pusciejsza. Kocisko nam sie zaokraglilo za bardzo. Musielismy zaczac ograniczac naszemu przytulakowi porcje. Na szczescie nie reaguje krzykiem na brak karmy jak inne znane nam koty, tylko siedzi przed pusta miska z lbem spuszczonym i katem oka sledzi kazdy nasz ruch w kuchni. Czuje sie potwornie ale dla jej dobra nie moze wiecej przytyc.

Po bianeczkowym przebudzeniu poszlismy na spacerek oraz nakarmic kury. Bianca w wielkim skupieniu dzieli kromki chleba na male kawaleczki i czestuje zawsze glodne kury.

A na koniec nieszczesliwa ksiezniczka, ktorej postawiono zupe z dyni na stole. "Probowalam dobra"- powiedziala Julka. "Ale jesc jej nie bede" W kwestaich jedzeniowych ostatnio Julka jest ciezkim orzechem do zgryzienia. Ma swoje ulubione dania i te je z przyjemnoscia, reszty po prostu nawet nie chce sprobowac. Mam nadzieje, ze i ta faza kiedys sie skonczy. Na szczescie oprocz zupy byly raki i krewetki- te ostatnie naleza do przysmakow naszych dziewczyn. Ciezko bylo nadarzyc z obieraniem!
Jutro parada hallowen. Wezme w niej udzial pierwszy raz. Pierwszy raz od ukonczenia przez Julie roczku nie pracuje tego weekendu. Ciekawa jestem bardzo jutrzejszego dnia.

poniedziałek, 25 października 2010

Nowy tydzien.

Mialo byc tak pieknie. Wszystko mialam szczegolowo zaplanowane. Rano prosto z pracy mialam jechac na cwiczenia, potem zakupy, ogarniecie domu, odebranie dzieci itd. O godzinie 8 rano moje plany niespodziewanie ulegly zmianie. Kolezanka, ktora miala zaczac prace o 8 rozchorowala sie. A mi nie udalo sie znalesc kogos na jej zastepstwo. Z 24 godzin w pracy, zrobilo sie 30. O 14.00 czulam sie tak "nakrecona" ze zapewne moglabym pracowac nastepne 24 godziny. Pojechalam jednak do przedszkola, gdzie wlasnie Tommy odbieral dziewczynki, ktorych niewidzialam od piatku.
Nie bylo konca usciskom, buziakom i opowiesciom o minionym weekendzie.Konie poszly dobrze, aczkolwiek galopowanie przez 30 minut bylo dosc ciezkie-przyznala Julka. Lyzwy okazaly sie wielkim sukcesem. Julka przez 4 zajecia nauczyla sie jezdzic, ponoc normalnie zajmuje to caly sezon jej rowiesnikom. Ale nie kazdy ma takie zaciecie jak moja uparta corka, ktora sila trzeba zciagac z lodowiska po poltorej godziny nieprzerwanej jazdy.Przyjacie urodzinowe u Alvy rowniez bardzo sie udalo.
Dzis Julka w przedszkolu skaleczyla kciuka podczas zajec "przetrwania" w lesie. Strugala kija i nozyk "zaczepil" sie o paluszek. Juli wychowawca byl niepocieszony. Ostatni podobny wypadek zdarzyl sie 1998!!!Musielismy biedaka pocieszac, ze Julka ma jeszcze 9 innych palcow:) i ze Julia ogolnie jest troche "specjalna" lamie rece, rozwala glowe o kanty basenu, siniakow ma caly czas pod dostatkiem. Kciuka ma opatrzonego porzadnym plastrem, krew sie nie leje, bedzie dobrze!
Wieczorem wybralismy sie do lasu na maly piknik, potem do dziadkow na kawe. Oto kilka zdjec pod haslem "nos odblaski, swiec przykladem"!!!