poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Mariebergsskogen w teleobiektywie.

Mariebergsskogen- par miejski, w doslownym tlumaczeniu gorzasty lasek Marii to ulubione miejsce mieszkancow Karlstadu i okolic. Mlodzi chodza tu na randki, rodzice spedzaja tu czas ze swoimi pociechami, dziadkowie z wnukami , a cala reszta spaceruje z kijami. Rowniez i my nalezymy do milosnikow parku miejskiego. Zamiast tlumaczyc dlaczego to takie wyjatkowe miejsce, obejrzyjcie zdjecia z dzisiejszego przedpoludnia.

Czesc "muzyczna" parku. Mozna grac na trojkatach, skakac po gumowych poduszkach wydajacych roze dzwieki, krzyczec przez metalowe tuby albo grac na dzwonkach.


Czesc rekraacyjna. Niezliczona ilosc zjezdzalni,labityntow, piaskownic, budowli do wspinania sie.



Lustra. Poustawiane pod roznymi kontami. Dziewczynki szalaja a ja bawie sie aparatem fotograficznym.




Zblizamy sie do malego zoo.









Zagroda swinek. To wlasnie tutaj najmlodsi mieszkancy naszych okolic,zostawiaja swoje smoczki gdy przychodzi na to czas. Julkowe smoczki rowniez zostaly oddane pod opieke swinek pare lat temu. Bianca kategorycznym NEJ zareagowala na pytanie czy jest gotowa rozstac sie ze swoim smoczkiem:) Z ta decyzja poczekamy jeszcze kilka miesiecy.

Na terenie parku znajduje sie rowniez staw, gdzie gromadzi sie okoliczne ptactwo.


Obchod parku konczymy na hustawkach.

Podczas cieplych weekendow panuje tlok w parku, ludzie griluja na wyznaczonych miejscach, cale rodziny piknikuja gdzie sie da. Ale park tetni zyciem przez caly rok. Zima w miejscu gdzie jest fontanna jest lodowisko dla najmlodszych, inni zas jezdza na lyzwach po zatoce, ktora otacza park. Latem zas park jest takze miejskim kompieliskiem. Poniedzialek jest moim ulubionym dniem na odwiedzenie Mariebergsskogen, nie ma tylu ludzi, wiekszosc to rodzice na urlopach wychowawczych oraz osoby spacerujace z kijami oraz psami. 3 godziny w parku minely nam bardzo szybko, az zal bylo wsiadac do samochodu w powrotna droge.

niedziela, 25 kwietnia 2010

Wiosenny jarmark.

Przez weekend w naszym miescie trwal wiosenny jarmark. Najwieksza atrakcja jak zwykle bylo wesole miasteczko.Tlumy ludzi oblegaly karuzele, strzelnice,slizgawki, kioski z kielbaskami, wata cukrowa i cala masa innych atrakcji.
Julka okazala sie zapalona milosniczka karuzel, czym szybciej tym lepiej. A jeszcze lepiej jak wysoko, szybko, i w kolko. Mnie mdlilo od samego patrzenia. Na szczescie Tommy zalicza sie rowniez do milosnikow krecenia sie w kolko:) Wykrecili sie wiec na wszystkim na co Julia zostala wpuszczona. Ubolewala starsznie, ze nie ma wymaganych 140 centymetrow wzrostu, a ja dziekowalam w duchu. Umarlabym ze starchu widzac moje szczescia wiszace do gory nogami gdzies tam wysoko pod chmurami. Nawet Tomek w penym momencie mial juz dosc. Bianca zas plakala zewnymi lzami, bo Ona rowniez chciala krecic sie na szalonych karuzelach z siostra i tata. Na szczescie kilka karuzel nadawalo sie rowniez dla mniejszych zwolennikow ostrych wrazen. Julia oczywiscie z calym zaangazowaniem towarzyszyla rowniez Biance na "dziecinnych" karuzelach. Na jedna nawet ja sie zdecydowalam, ale tylko ze wzgledu na bezpieczenstwo:) Byla to kolejka w formie slimaka, ktora najpierw bardzo wolno jechala, a nastepnie raptownie przyspieszala, wszystko kilka metrow nad ziemia...brrrr, wcale mi sie to nie podobalo!Ale dzieci byly zachwycone. Zdjec niestey za duzo nie mam gdyz zapomnialam aparatu,( wczoraj bylam po nocce, moje myslenie wtedy bywa zpowolnione) te kilka zrobil Tomek komorka. Ja zas jako osoba malo techniczna nie poradzilam sobie z jego zanadto skomplikowana maszyneria, dlatego nie uwiecznilam ich na diabelskich karuzelach.