środa, 13 maja 2009

Sezon pilkarski rozpoczety!

Wydarzeniem dnia dzisiejszego bylo rozpoczecie szkoly pilki noznej. Julia od samego rana z wielkim przejeciem oczekiwala godziny 17.30. A dzien dluzyl sie niemilosiernie. Rozrywki typu hustwaka, trampolina, spacer, rower, kredki, farby nic dzis nie dzialalo. Nic nie cieszylo. Jedno tylko sie liczylo: Kiedy jedziemy na fottbol??? Nawet pozostanie z dziadkiem Svenem nie bylo tak zabawne jak zazwyczaj.
Ja w tym czasie pojechalam z Bianca na spotkanie do miejscowej biblioteki. Spotkalysmy sie tam z innymi mamami 1-latkow i ich pociechami. Pogadalismy o ksiazkach i nie tylko :) wypilismy kawke, dzieciaki wypily po soczku zjadly po sucharku i do domu. Bylo przesympatycznie.
A po 17 nadeszla godzina zero. Pojechalismy rodzinnie do Grumsu na boisko pilkarskie. A tam ku naszemu zaskoczeniu tlumy ludzi. W zwiazku ze klub w Grumsie przyjmuje dzieci mlodsze niz 6-latki przybylo bardzo duzo "maluchow" marzacych o karierze pilkarskiej.Zglosilo sie 66 chetnych zapalencow ( Inne kluby przyjmuja od 6 roku zycia) Kariera naszego szczescia rozpoczela sie od wielkiej rozpaczy i lez. Powodem byl brak stroju fotbolowego. Przeciez nie mozna grac bez butow pilkarskich!!! Spodenek!!! Kolanowek!!! Po prostu sie nie da! ( Starsze dzieci mialy stroje pilkarskie )
Tu juz szczesliwa Julia trenuje bacznie pod okiem taty, ktory od nastepnej srody bedzie trenowal maluchy.
A tutaj nasze czysciutkie sloneczka. Bianeczka zasmiewa sie dosztukowujac sobie brodke mydlana.


Jutro Julia idzie do przedszkola na 9.30 na przedszkolny jogging :)
Bineczke odwoze po poludniu do babci Iny bo na 15 ide do pracy.
Pozdrawiam serdecznie.
Ps. Psa zdecydowanie nie zmieniamy ani nie mamy zamiaru nabyc nowego:)

wtorek, 12 maja 2009

Pomysly 4-latka.

Kreatywnosc naszej Juli czasem mnie przeraza. Jakie mysli kraza po glowie 4-letniej dziewczynce? Juli pomysly sa dosc dziwne ostatnimi czasy. Na przyklad od paru dni zatruwa nam zycie prosbami o zakup zwierzatka. A dokladnie mowiac Chihuahua. (Nie moge tego nazwac psem, bo obrazam w ten sposob Farahe.) Julka wyjac, blagajac , krzyczac domaga sie zakupu Chihuahuay. Uparla sie okropnie. Nie pomagaja tlumaczenia, nie zwracanie uwagii, dyskusja. Nic. Jak groch o sciane. Kupcie mi Chihuahua!!!!!!Slyszymy od paru dni.
Dzis zas postanowila biec za samochodem do domu. Problem polegal na tym,ze bylismy w Grumsie na zakupach , co najmniej 10 kilometrow od domu. A Juleczka uparcie wychodzac ze sklepu, ze teraz sama pobiegnie do domu.Tlumaczylismy ze moze sie zgubic, ze przeciez to bardzo daleko itd. Julka dalej uparcie chciala biec do domu.Myslac ze sie wystraszy i zmieni zdanie, wyrazilismy zgode na ten pomysl. Niestety Julia zaczela sie kierowac w prost przeciwnym kierunku niz domowy, i wcale sie nami nie przejmowala. Z obawy przed dosc wzmozonym ruchu drogowym Tommy musial przerwac samodzielny spacer naszej pociechy i sila wsadzic do samochodu. Jazda powrotna do domu nie nalezala do przyjemnych, moje siedzenie zostalo skopane,a moje uszy uslyszaly o wiele za duzo niz,by tego sobie zyczyly. (Zazdroscilam Tomkowi spokojnej jazy matizkiem)
Dopiero przy boisku pilkarskim, gdzie odbywal sie trening miejscowej druzyny dziecko sie uspokoilo. Powod. Zagrozilam jej, ze nie wezmie udzialu w jutrzejszej pierwszej szkole futbollowej. Poskutkowalo. Szkoda, ze musze zastraszac nasze kochane dziecko:(
A tak pozatym Julia byla dzis w przedszkolu. Miala lekcje polskiego. Kolorowala wedlug klucza oraz stopniowaly z Anna przymiotnik maly. Mniejszy nie nalezy do Julkowej specjalnosci,ale slowo -malutki- wychodzi Juleczce przecudnie. Nasza uparta poliglotka!!! Po przedszkolu pojechalismy na ostatnie w tym semestrze kolko muzyczne, na ktore Tommy dojechal prosto z pracy. Grupa Julki ( cale sztuk cztery ) najpierw spiewala w kosciele, nastepnie dzieci i rodzice zaproszeni zostalismy na desery lodowe, sok,kawe. Bardzo bylo sympatycznie. Jeszcze w niedziele czeka nas oficjalne zakonczenie wszystkich grup.
Tyle na dzis. Teraz musze sie skupic na Festiwalu Eurowizji.
Malena gora!!!Jestes jak dotychczas najlepsza!!!!

poniedziałek, 11 maja 2009

We dwoje razniej:)

Bianca w koncu dala sie przekonac, ze nocnik nie taki straszny.

Zaniedbania....

Rzeczywiscie zaniedbalam bloga na pare dni....bardzo przepraszam. Brak czasu zmusza mnie do wyborow. Komputer zszedl na plan dalszy. I z wena pisarska tez u mnie nie najlepiej. Przygnebienie nie wplywa dobrze na moje pisarstwo.
Jola w dalszym ciagu w nienajlepszej kondycji. W sobote przewieziona zostala do Örebrö, gdzie wykonuje sie skomplikowane operacje na sercu, zostala tam poddana natychmiastowej operacji. Trzymamy kciuki Jola, za Twoj szybki powrot do zdrowka.
Wczoraj moj chrzesniak Krzys mial komunie, a ja jak zwykle nawalilam i mnie z nim nie bylo.
Plus weekend w pracy spowodowal przerwe w blogowaniu.
Po za tym. Julcia od 11.00 w przedszkolu. Bianeczka wlasnie skonczyla jesc obiadek, i bawi sie samodzielnie na podlodze,z zestawem malego kucharzyka. Wlasnie "gotuje" zupe ze swoich skarpetek. Mniam.Mniam. Pysznosci, co jakis czas podaje mi do posmakowania.
Za godzine zaczynam prace. Tommy ma sie urwac dwie godzinki wczesniej z Arviki.
Tyle na te chwile. Buziaczki gorace.