piątek, 27 listopada 2009

Pomiedzy dwoma kulturami.

Jako polska szwedka, balansuje pomiedzy dwoma kulturami. Ma to zarowno wady, jak i zalety. Zblizaja sie Swieta Bozego Narodzenia. Zarowno w Polsce jak i w Szwecji jedno z najwiekszych swiat. Same swieta nie roznia sie zbyt duzo, ale oczekiwanie na Gwiazdke rozni sie istotnie. W niedziele obchodzimy pierwszy advent, od tego weekendu wszystkie domy i mieszkania zaczynaja byc ustrojone obficie. W oknach stawiane sa swieczniki adventowe albo swiecace gwiazdy, wszedzie pelno Mikolaji, i innych figurek bozonarodzeniowych. Przy niedzielnym sniadaniu zapalimy pierwsza swieczke na swieczniku adventowym.
To juz moje 9 szwedzkie Boze Narodzenie. Pamietam jak dzis pierwsze. W sobote poprzedzajaca pierwszy advent, Tommy wraca z pracy i pyta kiedy bedziemy stroic okna. Stroic okna? Przeciez to dopiero listopad. Pamietam, ze do 12 w nocy mylismy okna i przyozdabialismy nasze karlstadzkie mieszkanko:) Od tamtego czasu wiem, ze 1 advent to na prawde wazna data. Dlatego dzisiejszy dzien poswiecilam na pucowanie okien i ogolne porzadkowanie. Przy pomocy mojej dzielnej corci ( Julka swietnie sciera kurze) w dwie godziny udalo nam sie doprowadzic dom do stanu milego dla oka. Po Tomkowym powrocie do domu, zjedlismy przepyszny piatkowy obiadek i zabralismy sie ostro do roboty. Wyciaganie ozdobek, planowanie, wieszanie, odswiezanie spedzilismy w swietniej atmosferze. Dziewczynki byly zachwycone, Julka biegala podniecona a za nia Bianca, ktora z wrazenie az dostala wypiekow na twarzy. Wszystko bylo...takie piekne, cudowne, blyszczace. Radocha na calego. Efekty naszej pracy mozecie zobaczyc ponizej.



A teraz troche z innej beczki. Jak juz zesmy sie obrobili, zachcialo mi sie kawy, a ze zapominam jej kupic od kilku dni, musialam pojechac do Konsuma. Wracam po chwili do domu, wchodze i miom oczom ukazuje sie lodowka na srodku kuchni. Przerazona krzycze, co sie stalo? Popsula sie? ..."Nie"... odpowiada spokojnym glosem moj kochany maz..." sprzatam, bardzo mi sie podoba jak piszesz o mnie na blogu":)
- Kochanie bede pisac codziennie tylko prosze wrzucaj swoje skarpetki i kalesony do kosza na brudy!
Za jednym zamachem i po odpowiedniej motywacji, Tommy zabral sie za sprzatnie za kuchenka. Tu juz poszlo troche gorzej...ale w efekcie koncowym, jest czysto!

środa, 25 listopada 2009

Opieka nad dzieckiem.



Dzis po raz pierwszy od rozpoczecia pracy na pelnym etacie, zostalam w domu. Wczoraj rano Bianca byla bardzo zakatarzona i miala podwyzszona temerature. Bez wiekszego namyslu wzielam opieke nad dzieckiem. Tutejsze przedszkola sa bardzo wyrozumiale jesli chodz o zakatarzone i kaszlace dzieci, o ile te nadarzaja za przedszkolnym rytmem. Ale juz dziecko z temeratura nie jest mile widziane, jezeli dziecko dostaje temperature w przedszkolu opiekunki zaraz dzwonia po rodzicow i nalezy bezwlocznie przyjechac po dziecko. Regula jest prosta dziecko moze powrocic do grupy przedszkolnej po minimum 24 godzianach od ustapienia goraczki. W zwiazku, ze mialam dzis pracowac od 7 rano, wiedzilam ze moge zapomniec o wyslaniu Bianci dzis do przedszkola. Bianca zas po wczorajszej popoludniowej drzemce poczula sie o wiele lepiej, goraczka i marudzenie ustalo, tak wiec dzis mialysmy przyjemne wolne!
Julka wczoraj podjela meska decyzje, ze ona idzie do przedszkola, bo innaczej bedzie bardzo za nimi tesknic.Jednak gdy uslyszala budzik pare minut po 8 rano, zmienila zdanie. "Mamus, ja nie moge isc do przedszkola, ja musze spac" uslyszalam blagalny ton. W zwiazku, ze i mi sie chcialo spac pozostalysmy wszystkie w lozku:)Wykonalam tylko niezbedne telefony, i jeszcze godzinke zostalysmy w ramionach morfeusza.
Julka byla dzis przeszczesliwa, gdyz dostala paczke od babci Alicji.A w niej kolorowanki oraz poradnik..."Jak zostac idealna Ksiezniczka"!!!Moje malenstwo,byla starsznie podekscytowana, moja mala a zarazem duza ksiezniczka:)Bylo wiec malowanie, wycinanie, przyklejanie.Oraz przygladnie sie w lustrze.

Poltorej godziny spedzilysmy w lesie w strugach deszczu, gdzie odgrywalysmy sceny ze "Spiacej Krolewny". Julka i Bianca lezaly na skalach udajac nieszczesna krolewne, a ja robilam za krasnoludkow, zla krolowa, lesniczego...a pies z kotem za zwierzatka lesne. Bylo bardzo przyjemnie, a czkolwiek mokro:)
Okazala sie przy tym, ze Bianca potrzebuje rekawiczek przeciwdeszczowych. Na zimowe jeszcze za cieplo, a cienkie przemakaja. Po Tomka powrocie z pracy zaplanowalismy wyjazd do miasta. Wpadlismy do sklepu, wybralam rekawiczki, a tu Julcia zaczyna." Mama, ja chce te sukienke, to sukienka jak u Madicken"( jedna z ulubionych postaci Juli z ksiazek Astrid Lingren) i wskazuje na przepiekna kreacje, ale dosc kosztowna.
Sukienka w rzeczywistosci jest jeszcze ladniejsza niz na zdjeciu. Przekonalismy w koncu Julke, ze sukienka jest za droga i ze idziemy do innego sklepu. Julka obeszla H&M w koncu wybrala cos tam, ja zlapalam dla niej spodnie i poszlysmy do kasy.Tam Julka wpadla w rozpacz "Mamo ja nie chce TEJ sukienki, ja chce TYLKO Madicken sukienke" lzy lecialy jak grochy, kupilysmy tylko spodnie. Wyslalam Tomka z Julka do MAXI a sama z Bianca pognalam do POP...i nabylam kreacje Madickien.Dostanie ja na 6 grudnia. Peknie z radosci:) Jeszcze caly wieczor nasluchalismy sie o przepieknje sukience, ktorej nie chcielismy jej kupic:( A ja popadne w nowe koszty, bo do sukienki potrzebna jeszcze bluzeczka oraz rajstopy:) Nie ma jak dziecko z gustem!
Jeszcze tylko wspomne, ze moje wieczory wypelnione sa ....pakowaniem prezencikow. Aby umilic dziewczynkom oczekiwanie na Gwiazdke przygotowujemy kalendarz adwentowy. 24 prezenciki, ktore zawisna pod sufitem u kazdej w pokoju. Czyli 48 prezentow do zapakowania! Mam zapakowane dopiero 15:( Sukienka, bedzie wiec oznaczona numerkiem 6!
A teraz pora na toalete wieczorna, jutro zaczynamy zycie pare minut po 6.00 Przed 8.00 musze byc juz w miescie na szkoleniu przeciwpozarowym:) 4 godziny teorii i praktyki, szczegolnie czesc praktyczna jest interesujaca. ( co dwa lata powinnismy odbyc takie szkolenie) Po szkoleniu wracam do pracy, koncze o 17.00.

poniedziałek, 23 listopada 2009

Dobrze jest!

Wrocilam do domu kolo 9, po nocce i okropnym weekendzie w robocie,gdzie narazona bylam na przemoc, agresje, niepokoj. Nie pamietam kiedy bylo az tak ciezko, nawet wykonalam telefon do moje szefowej, uswiadamjajac jej jak ciezka i nierzadko niebezpieczna mamy prace. Skonana bylam do nieprzytomnosci, moje cialo i umysl potrzebuja 8-godzinnej dawki snu, dzis musialam sie zadowolic zaledwie 5-godzinami czuwania. Zamiast jednak polozyc sie na godzinke, zasiadlam do komputera i oddalam sie lekturze blogowej. Dzis gore bral zdecydowanie jeden trend. Mezczyzni.Prawie wszystkie blogowiczki( zarowno polskie jak i szwedzkie) narzekaly bardzo na swoje meskie polowki. Nie sprzataja, balagania, nie myja ubikacji, nie robia zakupow, czekaja na gotowy posilek, sa ciagle zmeczeni,wyliczac by w nieskonczonosc....rozejrzalam sie po domu. Lozka zascielone, zadnych zabawek walajacych sie po katach,zadnych szklanek, zmywarka wstawiona, blat w kuchni lsni, zadnej bielizny i reszty w lazience, poduszki na sofie ulozone "pod kreske" .Az milo bylo siedziec przy komputerze.Tomeczku, kocham Cie!!!
A do pedantow moj maz na pewno nie nalezy, wiem ze kosztowalo go duzo wysilku doprowadzenie domu do stanu uzytkowego. Nasze dwa aniolki, maja cudowny dar wyciagania dawno zapomnianych zabawek, potrafia doprowadzic w kilka chwil do totalnego rozgardiaszu, ktory nielatwo opanowac. Ale chlop sie stara i to najwazniejsze:) Dziewczynki zas zawsze milo wspominaja tatusiowe weekendy.
Julka zas powitala mnie w przedszkolu tekstem: Mamus, jak dobrze, ze juz do nas wrocilas:)
Jutro zaplanowane cudowne "nicnierobienie". Czyli, pranko, sprzatanko, gotowanko ( ale zadnych zakupow, pojechalam prosto z pracy zrobic zakupy, aby jutro rozkoszowac sie tylko "byciem" )spacerki z dziewczynkami i psem ( w strugach deszczu oczywiscie)ITD.