wtorek, 20 kwietnia 2010

Sprzatanie lasu.

Wiosna nie tylko w moim ogrodzie.Rozprzestrzenila sie rowniez do naszego lasu. Nie bede zachwalac jak pieknie mieszkam, ale nasz dom polozony jest w cudownym miejscu.Po pierwsze dom usytuowany jest na koncu osiedla, na tzw winkielku. Stoi tu piec domow, kazdy z dzialka co najmniej 1000 metrow kwadratowych, wiec nie zagladamy sobie w okna,a obce samochody zadko tu sie pojawiaja ( zazwyczaj tylko jezeli ktos pomylil droge) Do tylow domu zas przylega lasek. Zrodlo wielkiej radosci zarowno dzieci, mojej, psa oraz kota. "Nasz" las dostracza nam konwali,lubinow,poziomek, jagod, kurek, podgrzybkow, kozakow, orzechow laskowych oraz calej masy radosci obcowania z natura.
Od paru dni z "naszego" lasu dochodza dziwne odglosy. Pil motorowych.
Moja druga ojczyzna ogolnie znana jest z zamilowania do porzadku i czystosci.Kilku roslych facetow biega wiec po "naszym" lesie i go sprzata. Ale nie z papierkow i puszek bo tych brak zupelnie ale z drzew, krzakow, krzaczkow, starych korzeni, powalonych drzew itd.Przezedzaja co sie da w pasie kilkunastu metrow. Widok, przyznam sie szczerze okropny.Nagle zrobilo sie ...pusto w lesie. Julia placze wielkimi lzami nad kazdym wycietym drzewkiem, szlocha, lzy leja sie jak grochy. Tlumacze, ze las potrzebuje rowniez zabiegow kosmetycznych, ze bedzie pieknie, sama w to nie wierzac. Zal mi pni po, ktorych wspinala sie Julia, zal mi mlodych brzozek na ktore wspinala sie nasza kotka, bujajac sie na ich czubkach, zal mi "dzikosci" lasu, na ktora bedziemy musieli czekac kilka lat. Na szczescie zostaja nam jeszcze glebsze partie "naszego" lasu, ktorych mam nadzieje pily motorowe nie dosiegna.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Wiosenna codziennosc.

Mamy wiosne. A co za tym idzie rece pelne roboty. Porzadki wiosenne rozpoczelismy od podcinania drzew owocowych. Co z tego wynikinie, zobaczymy. Robilismy to pierwszy raz, mamy nadzieje, ze drzewa przezyja:)
Wczoraj bylismy na chrzcie Kalvina Tomasa. Synka naszych znajomych, mieszjajacych w Buenos Aries. Mama Kalvina, Veronica jest Argentynka, poznalysmy sie zaraz po przeprowadzce do Szwecji na kursie jezykowym. Tata zas austriakiem, urodzonym w Szwecji. Po kilku latach mieszkania tutj, postanowili jednak, ze miejscem ich stalego zamieszkania bedzie stolica Argentyny. Przyjechali w odwiedziny do kraju babci Kalvina aby ochrzcic Go w rodzinnym gronie.

Ostatnie urlopowe zdjecia.