sobota, 31 lipca 2010

Sobota na wlasnym podworku.

Czesto zapominamy, ze milych wrazen nie trzeba szukac daleko. Tak bylo dzis u nas. Prawie nie ruszajac sie z domu spedzilismy bardzo milo i rodzinnie czas.Do poludnia wybralismy sie na pobliskie boisko, na ktorym corocznie w ostatni weekend lipca odbywa sie miedzynarodowa wystawa psow rasowych. Julka postanowila pojechac tam rowerem, Bianca tez bardzo chciala ale w zwiazku, ze droga powrotna do domu jest pod gorke, udalo mi sie ja namowic na wozek.(od kilku miesiecy stoi nieuzywany) Na wystawie Julka od razu znalazla sobie kolezanke, razem biegaly od namiotu do namiotu podziwiajac i zachwycajac sie roznymi rasami. Najwieksze wrazenie na dziewczynkach robia male pieski, typu York czy Chihuahua. Pieski, ktore mi kojarza sie bardziej z zabawka na baterie niz zywym zwierzeciem. Biedne zwierzaki.W oczekiwaniu na swoj wystep siedza w klatkach albo na stolach fryzjerskich pozaklejane plastrami, co by im sie fryzurki nie popsuly ( tak mi sie wydaje, ze po to maja te plastry) No, ale co kto lubi. Zapewne znajda sie tacy, ktorzy uwazaja, ze psy to lubia. Zdjecie zas najpiekniejszego psa dzisiejszej wystawy znajdziecie ponizej.
Wieczorkiem zas wybralismy sie na mini-golfa. Oprocz Tomka wszystkie jestesmy beznadziejne ale zabawa byla przednia:)





piątek, 30 lipca 2010

W czasie deszczu- trzeba wyjsc z domu.

Jeden dzien deszczowy mozna przesiedziec w wiekszosci w domu, ale kolejny dzien bez porzadnego spaceru jest nie do przezycia w naszej rodzinie. Dzis pomimo strug deszczu lejacych sie z szaro-burego nieba wybralismy sie na spacer na plac zabaw na sasiednim osielu. Zabawa byla przednia, zdjec zrobilam tylko pare,gdyz zal mi bylo aparatu narazic na zamokniecie. Spacer bylby zupelnie udany gdyby nie przykra przygoda, ktora spotkala naszego psa. W powrotniej drodze nagle z werandy mijanego domu wyskoczyl amstaff i rzucil sie na Farhe. Przezycie straszne. Automatycznie spuscilam psa ze smyczy liczac, ze da rade sie samodzielnie obronic.Psy kotlowaly sie na ulicy. Bianca kurczowo zawisla na moim ramieniu, a ja wrzeszczalam o pomoc, ktora nie nadchodzila, rownoczesnie krzyczalam do Julki i Alvy aby sie nie zblizaly ( dziewczynki szly kilkadziesiat metrow przed nami) Dopiero po kilku minutach pojawil sie wlascieciel amstaffa.(Wtedy jego pies odpuscil Faruhni) Przerazony, prawie tak samo jak ja.W pierwszym odruchu wykrzyczalam mu, ze musi miec oko na swojego walnietego psa. Zabralam szybko psa, dzieciaki i udalysmy sie w strone domu.Po drodze obejrzalam Farh.Rana na boku, na mordzie oraz ogolne poturbowanie, moglo byc gorzej. Na gorzej, w kazdym badz razie wygladalo. Wlascieciel amstaffa dogonil nas w naszym lasku. Bardzo przepraszal, tlumaczyl, ze to pierwszy raz, pytal o zadoscuczynienie, obejrzal Farhe, pocieszal przerazone dziec itd. Jedno jest pewne dom tych ludzi bedziemy omijac szeroki lukiem, i wiem juz dlaczego od zawsze nie darzylam sympatia amstaffy.
Ps. Farah czuje sie dobrze.
Ps. Wlasnie zauwazylam, ze moj maz "wkleil" sie na MOJEGO bloga.Ostatnio jet grzeczny:) moze go tam zostawie?



czwartek, 29 lipca 2010

W czasie deszczu- dzieci bawia sie w domu.

Padalo dzis caly dzien. Nie jakis tam maly deszczyk, ale ulewa trwajaca calusienki dzien. Nie pamietam kiedy ostatni raz przesiedzielismy tyle czasu w domu. Tyle, ze bylismy na spacerze z psem, pojechalysmy do sklepu po jedzonko na obiad oraz odwiedzilysmy sklep z zabawkami. Dziewczynki dostaly od babci Iny przed wyjazdem po "prawdziwym" ( bo papierowym) pieniazku i dzis nadszedl dzien ich wydania. Ja ze swojej strony obiecalam Juli kupic rozowy spray do wlosow a Biance modeline. Dziewczynki buszowaly po polkach sklepowych, ogladaly, wzdychaly, gdy krecilam glowa, ze za drogie zabawki wybieraja, odkladaly,przebieraly a na koncu po koniku wybraly! Bianca kupila "Lilla Gubbe"- konika Pippi Lånstrump, Julia zas konika z jakiejs nowej serii, ktorego widziala na reklamie w polskiej telewizji:) Zadowolone wrocily do domu.
A w domu mielismy od rana domowe przedszkole. Najpierw Alva z Olofem, po poludniu zas odebralam Elle z przedszkola. W zawiazku, ze dzieci w grupie bawia sie o wiele lepiej, mialam duzo czasu na zajecie sie aparatem. Zobaczcie jak dzieciaki spedzily dzisiejszy dzien.













środa, 28 lipca 2010

Wizyta u fryzjera i plazowanie.

Bylysmy dzis u fryzjera z dziewczynkami. Juleczka juz kilkakrotnie byla u fryzjera, zazwyczja kazda wizyta w Polsce rozpoczynala sie od spotkania z Kasia- najlepsza znana mi specjalistka w dziedzinie fryzjerstwa. Dla Juli spotkanie fryzjerki nie bylo wiekszym problemem. Gorzej bylo z Bianca. Mloda nie tylko nie lubi fotografowania, nienawidzi tez czesania i wszystkiego co zwiazane jest z estetyka glowy:( zadne spinki, gumki, nawet mycie glowy nie nalezy do przyjemnosci, nie wspominajac juz o obcinaniu. Od kilku wiec dni przygotowywalismy Biance na spotkanie z nozyczkami fryzjerskimi. Wszystko zapowiadalo sie swietnie, az do zaparkowania samochodu pod salonem fryzjerskim. Prawie sila musialam wyciagnac dziecko z auta, ktore swoim bunczucznym glosem krzyczalo, nie chce obciac wlosow!!!Po wejsciu Julka grzecznie usadowila sie w fotelu fryzjerskim ( ze znajoma fryzjerka dogadalysmy sie, ze lepiej bedzie jak dzieci beda obcinane rownoczesnie przez dwie fryzjerki) Bianca zas zawisla na drzwiach wyjsciowych:) Bylam bliska poddaniu sie i zrezygnowaniu z podciecia jej wlosow. Moja znajoma fryzjerka zas okazala sie bardzo dobrym psychologiem dzieciecym ( sama jest mama chlopca tylko kilka miesciecy starszego od Bianci) nagle Bianca dobrowolnie usiadla na moich kolanach, zostala nakryta narzutka z dzieciecym motywem, sama popsikala sobie wlosy:) opowiadala Erice o swoich ulubionych butach i siedziala jak aniolek podczas obcinania wlosow. A nastepnie opowiadala o swoim ulubionych kolorze; rozowym.
Jest taki fajny zwyczaj w szwedzkich salonach, kazde dziecko w nagrode ma "farbowane" wlosy na ulubiony kolor zmywalna farbka. Dziewczynki oczywiscie jednoglosnie wybraly rozowy,nastepnie Julka zaproponowala rowniez fioletowy, ktory rowniez Bianca chciala miec na swojej glowie. Z salonu fryzjerskiego wyszlam z dwoma pieknosciami przyozdobionymi rozowo- fioletowymi pasemkami. Julka pozbyla sie zniszczonych koncowek a Bianca nareszcie ma na glowie cos co mozna nazwac fryzurka.
Po wyjscu z salonu pojechalysmy prosto na plaze, korzystajac z pieknej pogody. Julka tylko mala chwile zastanawila sie nad konsekwencjami zamoczenia glowy. Milosc do wody okazala sie o wiele silniejsza od kolorowych pasemek. Na plazy spedzilysmy cudowne 3 godziny, dolanczyla do nas Magda, ktora potem zaprosilismy na obiad. A teraz kilka plazowych zdjec.





wtorek, 27 lipca 2010

Kilka zdjec z dziesiejszego dnia.

Po kilku deszczowych, jesiennych dniach, dzis zawitalo do nas znow lato. Radosc moja byla przeogromna, wczoraj mialam wrazenie, ze slonce juz o nas zapomnialo na zawsze. Na szczescie dzis ukazalo swoje oblicze w przepieknym slonecznym wymiarze:) Prognozy pogody sa bardzo rozne, jedne zrodla mowia o nadchodzacej fali rosyjskich upalow, inne zas prognozuja deszcze i tepmeratury ponizej 15 stopni. Ja oczywiscie z uwagi na wolne licze na wersje pierwsza. Ale dla pewnosci jutro juz wybieramy sie z dziewczynkami na plaze, a wczesniej jedziemy do fryzjera.
A teraz zdjecia.
Maliny obrodzily przepieknie,probowalam zebrac troche do zamrozenia, niestety wszystko co zebralam Bianca zjadla w mgnieniu oka.
Issa podobnie jak Bianca dosc alergicznie reaguje na moj aparat,dzis udalo mi sie zrobic jej zdjecie nadajace sie do publikacji.( bylo ich calkiem sporo do wyrzucenia)
Diabelek Julka w czarno-bialej odslonie.

Bianca nie zdarzyla mi uciec:) sprzed obiektywu.Tatus z coreczka relaksuja sie na hamaku.
I znow udalo mi sie zrobic Biance dobre zdjecie.Zanim sie zorientowala zdarzylam napstrykac pare fotek.
Farah na naszym wieczornym spacerze.

poniedziałek, 26 lipca 2010

Matka duzych dzieci.

To ja. Dziewczynki staja sie coraz bardziej samodzilne. Bianca kilka tygodni temu postanowila zrezygnowac z pieluch, "wypadki" zdarzaja sie juz bardzo rzadko. Bianca potrafi budowac z lego, drewnianych klockow, albo lepic modeline ponad pol godziny.Mnostwo czasu spedza rowniez na ukladaniu puzzli, zabawianiu swoich lalek, badz sluchaniu plyt i gadaniu do siebie samej.Julka zas jak zaczarowana oglada filmy, gra w gierke "Barbi i konie" na xbox-ie, maluje, wycina, albo rozgrywa scenki rodzajowe z zycia wziete z udzialem lalek, konikow, pluszakow albo zwierzatek Pets. Fajnie byc mama duzych dziewczynek, z wielka przyjemnoscia podsluchuje i podgladuje ich samodzielne poczynania. Dzis Julka zaimponowala mi wlasnorecznie poscielonym lozkiem:)kochana dziecko. Wspolnymi silami scielimy lozka jak w najlepszym hotelu:) Bianca zas nakrywa i sprzata po posilkach. Niestety czesto wiecej mam z tym pracy niz pozytku, ale przeciez checi sie licza najbardziej. (w czasie sprzatana po dzisiejszym obiedzie cala szklanka z sokiem wyladowala na podlodze)Ale i tak fajnie byc mama moich dzieci!!!