sobota, 12 września 2009

Pare zdjec.







Uprzejmie donosze,ze wszystko u nas w porzadku. Ja pracuje, pracuje, pracuje, Tommy siedzi z dziewczynkami a dziadki mu dzielnie pomagaja. Dzis Julka byla na koniach. Niezbyt zadowolnona, bo przypadl jej najmniejszy kon. Tommy rowniez nie byl zachwycony, szczegolnie ze kon go ugryzl:) i byl bardzo powolny. Jutro czeka mnie rowniez caly dzien w pracy.
Poniedzialek caly wolny!!!Hura!

czwartek, 10 września 2009

Mulenie batona.

Mulenie batona to powiedzenie zapozyczone od mojego kuzyna i siostry.Co oznacza? Nic nierobienie, leniuchowanie. Tak wlasnie minal nam dzisiejszy,przepiekny,sloneczny dzien. Spedzilysmy duzo czasu na dworze, spacerujac, grajac w pilke,jezdzac na rowerach, skaczac na trampolinie,karmiac kury i kaczki oraz popijajac kawke na werandzie. Super dzien! Baterie naladowane przed jutrem. Dzien zaczynamy skoro swit. Tommy jedzie w delagacje do Göteborg, ja oddaje dziewcznki przed 8 do przedszkola, babcia Ina ma je odebrac kolo 15. Ja pracuje az do 22.

środa, 9 września 2009

Zdjeciowo.

Od kilku dni czulam sie jak bez reki. Moj aparat fotograficzny sie rozladowal, po bezskutecznych poszukiwaniach ladowarki w domu, okazalo sie ze zostawilismy ja u moich rodzicow. Na szczescie poczty dzialaja bez zarzutow i dzis po trzydniowym oczekiwaniu moglam oddac sie ukochanej pasji...fotografowania moich najblizszych.

Dzis jako pierwsza wpadla mi w obiektyw Farah. Wielka milosniczka jablek.W zwiazku, ze mamy dwie jablonki na ogrodzie jest w czym wybierac. Najpierw Farah gania za jablkami jak z pilka, by po pewnym czasie je zjadac.

Nasze gwiazdeczki na hustawkach.Tommy scina trawe a ja "smece sie" po ogrodzie.Jest godzina 18, jestem ponad 12 godzin na nogach i moje cialo oraz umysl traca obroty.


Nie tylko nasz pies uwielbia jablka. Bianca rowniez. Z tym, ze Bianca uwielbia wszystko co mozna zjesc. Dlatego w jednej rece ma jablko a w drugiej gruszke. Farah chyba tez chce gruszke!

Na koniec siostrzana milosc w wieczornej kapieli. Slodziaki z nich niezle, nieprawdaz?

wtorek, 8 września 2009

Z pracy.

Bloguje za pieniadze!Jestem w pracy, popoludniowka plus nocka, koncze o 8 rano. Chcialam tylko napisac krociutko,ze mamy sie dobrze. Dziewczynki zdrowe, dobrze sie czuja i z wielka przyjemnoscia chodza do przedszkola. Bianca, gdy parkowalam dzis pod przedszkolem krzyszala.....moj..moj! Kamien spada mi z serca, gdy widze ze dzieci tak dobrze sie tam czuja i nie maja nic przeciwko temu aby spedzac czas w przedszkolu. Jutro Tommy oddaje dziewczynki o 6.30 potem wyrusza do pracy. A ja odbieram je dopiero o 14! Mam cale 6 godzin dla siebie. Luksus, jakiego nie doznalam od narodzin Bianci. Moge w spokoju posprzatac "zalegle" katy albo pojechac na zakupy, a moze poczytac? Ta ostatnia czynnosc jest mi bardzo odlegla:( Ale, ale... bede czytac na emeryturze:)

niedziela, 6 września 2009

Wszystko dobre co sie dobrze konczy.

Dzis byl(jest juz dosc pozno, wiec uzywam czasu przeszlego) ostatni dzien mojego maciezynskiego. Wykorzystalam go w calosci i jeszcze wiecej jesli moge uzyc takiego stwierdzenia, gdyz kilkanascie dni wzielam takze na Julie. Poltora roku w domu. Czas niezapomniany i rzeczywiscie poswiecony Bianeczce i Julczce, ktora w zwiazku ze bylam w domu byla tylko 15 godzin tygodniowo w przedszkolu.
Poza zajmowaniem sie dziewczynkami wykorzystalam zeszloroczna jesien na zdobycie jakze cennego papierka, jakim jest prawo jazdy, po 15 latach od zrobienia nieszczesnego kursu w Polsce i oblania placu manewrowego,w zeszlym roku postanowilam wziasc byka za rogi i uproscic sobie ( i nie tylko sobie) zycie.Udalo sie. Teraz juz nawet nie wiem jak to bylo bez prawka, jak dawalam sobie rade ze wszystkim?
Matka zupelnie niepracujaca bylam do stycznia tego roku, kiedy to podjelam prace na 25% etatu, co dawalo mi wiele korzysci. Zarowno tych materialnych, jak rowniez oszczedzalam tak cenne dni maciezynskiego. Wazne tez bylo, ze moglam sie zetknac z ludzmi i nie wypadlam z rutyn pracowych.
Poltora roku, idac na wolne wydawalo mi sie to wiecznoscia. A zlecialo jak blyskawica. Nim sie obejrzelismy Bianca skonczyla roczek, czasem wydaje mi sie to niesprawiedliwe, ze czas leci jak szalony.
Puff...paff...koniec....jutr do roboty!
Nerwa mam niezlego, musimy wstac o 6.00:( pol godziny pozniej odstawaim dziewczynki do przedszkola, o 7 zaczynam prace. Tommy musi wstac jeszcze wczesniej i musi wyjsc z psem na porzadny spacer, sasiedzi zas maja ja wyprowadzic na spacer kolo poludnia. Ostatnie dwa tygodnie trenowalam Farah zostawania samej w domu.Chyba nam sie zestarzala bo zostaje w domu bezproblemu nie niszczac przy tym wszystkiego co wpadnie w zeby. Kochane psisko!Nareszcie zrozumiala, ze wrocimy do domu!
Tydzien mam dosc ciezki, tylko czwartek mam wolny. Blog domyslam sie, ze bedzie zaniedbany. Zapewne nadrobie zaleglosci w terminie pozniejszym. A teraz czas naoalete wieczorna.Dobranoc.