czwartek, 25 marca 2010

Zakrecona....

Piore, wieszam, wrzucam do suszarki, skladam, wkladam, przekladam, piore.....i tak sobie caly dzien przelecial. Z tego wszystkiego nawet udalo mi sie wyprac telefon komorkowy! Komorki ogolnie rzecz mowiac nigdy mnie sie nie trzymaly. Nagminnie wszystkie mi spadaja, gubia sie, nie dzialaja. Kiedys zgubiona przezemnie komorke odnalazl moj tesc kilka dni pozniej, w jednej z doniczek pod domem. Musialam ja zgubic podlewajac kwiaty wokol domu. Oczywiscie w miedzyczasie Tommy kupil nowa komorke, bo bez tego nie da sie zyc! Moja wyprana komorka kupiona byla jesienia, i bardzo ja polubilam. Tommy zasmiewajac sie do bolu brzucha, rozebral ja na czynniki pierwsze i suszyl na kaloryferze cale popoludnie. Okazuje sie, ze Nokia calkiem dobre swinstwo, bo dziala!Z czego bardzo sie ciesze, bo nienawidze uczyc sie od nowa obslugi telefonu.
Wieczorem zas pojechalismy na zakupy. Mialam kupic buty na wyjazd. Sniegowce, lekkie, latwe do wsuniecia na noge. Jeszcze pare dni temu wydawalo mi sie ze wszedzie pelno takich butow. Dzis pustka. Bo butach ani sladu. Zamiast obuwia zimowego na pocieszenie, Tomek wynalazl mi trampki Nike za 10% ceny poczatkowej. Niezla przecena.
Julka w sklepie zachowywala sie okropnie. Uciekla nam pare razy,przestawiala towar na polkach,krzyczala, czyli tak normalnie po szwedzku. Szkoda tylko ze Bianca nasladuje swoje guru. Ogolnie mowiac, troszke zesmy sie napocili.

środa, 24 marca 2010

Szaro, buro i mgliscie

Snieg topnieje, na jego miejsce pojawil sie okropny zwir, ktorym posypywano drogi.Do domu nosi sie to swinstwo, pies i kot odzwyczaili sie od czyszczenia lap, odkurzacz pracuje pelna para a i tak brudno wszedzie. Do tego zamglone powietrze, brrr. Dzisiejszy moj dzien rozswietlila rozmowa koncowa z moja nauczycielka. Kurs prawie zaliczony ( pierwszy stopien) jeszcze tylko piatkowy test, ktory mam nadzieje zaliczyc bezbroblemowo.
Dziewczynki spedzily dzis ostatni dzien w przedszkolu. Wroca tam rowno za trzy tygodnie. Jutro i piatek mam wolne, musze zaczac myslec o pakowaniu. Troche mnie to wszystko przeraza biorac pod uwage ze pracuje cala sobote i niedziele plus nocke, a wyjazd zaplanowany jest na poniedzialkowy poranek.
Wiecej nie pisze, bo nie lubie sie uzalac, w koncu jedziemy na wakacje! Najwazniejsze aby nie zapomniec: dzieci, pies, narty, kombinezony, wedki, kaski, sanki!

niedziela, 21 marca 2010

Koniarki

W koncu Bianeczka zamienila konika na biegunach na zywy okaz. Tak jak przypuszczalismy. Radosc wielka a zarazem typowe Bianeczkowe skupienie i rozwaga. Z konika nie chciala zejsc. Pomimo padajacego sniegu, wiatru i ogolnej niepogody Bianca wcale nie miala ochoty wsiadac do samochodu. Konik, ktory wlasciecielka stadniny wybrala dla 2 latka to malenki kucyk, potulny jak baranek, wielkoscia bardziej przypominajacy ogromnego psa. Starsza siostra profesjonalnie prowadzila dumna Biance. Sama Julia, oczywiscie nie mogla sobie odpuscic jazdy na kucyku. Bardzo cieszyla ja mozliwosc samodzielnego zejscia z konia, co jest niemozliwe w jej stadninie.