piątek, 13 kwietnia 2012

Ostatnia relacja z zimowego raju.

Konczy sie nasza zimowa przygoda. Jutro wyruszamy w droge powrotna, ja z dziewczynkami wracamy z dziadkami do Värmlandu. Tommy zostaje do niedzieli, i bedzie do piatku na polnocy objezdzal swoich klientow. 
Ostatnia porcja zdjec. Jedyne szaro- bure popoludnie spedzilismy w tutejszym muzeum, ktore odwiedzamy przy kazdym pobycie w Arjeplog. Dla Bianci byla to wizyta szczegolnie interesujaca, gdyz nie pamietala poprzednich. 
   Tak podrozowal doktor Wallquist zwany laponskim doktorem do chorych pacjetow sto lat temu. Bianca nie miala odwagi zblizyc sie do sani.
  Duze wrazenie na dziewczynach zrobily stare izby, z duzym zainteresowaniem przygladaly sie wszystkiemu. Probowalismy wyobrazic sobie zycie laponczykow 100 lat temu. Chyba w tamtych czasach czulibysmy sie rownie dobrze.

Zachod slonca przedwczoraj, zeby zrobic zdjecia pojechalam na jezioro na biegowkach z Julia.
Babcia z dziadkiem podczas karmienia reniferow.
Dzisiejsze dopoludnie.Wybralismy sie na gore widokowa niedaleko domku dziadkow. Niezapomniane widoki i niezaopomniana wycieczka skuterowa, szczegolow nie bede opowiadac ale bylo ciekawie. 



Ze skutera przesiedlismy sie na narty. Ostatnie w tym sezonie. Widok ze szczytu Galtis.
                                                  Cala rodzina na szczycie.
                                         Julka prowadzi i niecierpliwi sie na nasza opieszalosc.
  Bianca samodzielnie po raz pierwszy zjechala z samego szczytu. W najtrudniejszym miejscu okolo 50 metrow zjechala na rekach Tomka. Dumni jestemy z niej bardzo, zwinna jest bardzo, slucha naszych wskazowek i zaczyna miec bardzo dobra technike.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Pracowite dopoludnie.

Jutro nasz ostatni dzien pobytu w babciowym raju. Zaplanowalismy skuterowa wycieczke w gory i pozegnanie z nartami. Dzis  z  rana pojechalismy pozegnac sie z reniferami i ich przesympatycznymi wlascicielami. Dzieki nim nauczylismy sie ogromnie duzo, mysle ze zadna ksiazka nie dalaby wyobrazenia jak w rzeczywistosci wyglada hodowanie dzikich reniferow.  A my wiemy! Nie wszystko oczywiscie, ale wiemy jak karmic zwierzeta w zimie, jak transportowac jedzenie i jak je rozdzielac. Jedno jest pewne pielgnacja reniferow nie nalezy do najlatwiejszych, to codzienna bardzo ciezka praca. Dzisiaj nie mialam czasu na aparat fotograficzny, autorami zdjec sa Ina i Sven-Olof.
W przyczepie wieziemy karme dla zwierzat. Ja z Julka w przodzie przewracamy zloby, ktore pierwsza grupa rozwozila. Dzieci uczesticza w pracy od najmlodszych lat. Bianca od razu znalazla swoje miejsce, na latwych odcinkach stala na plozach przyczepy , na trudniejszych jechala skuterem albo w przyczepie.
 Julka znawczyni reniferow, jedzie na plozach. Nawet udalo jej sie niezauwazenie przez nikogo spasc z przyczepy. Dopiero po chwili Tommy zorientowal sie, ze Julki nie ma z nami. Babcia z dziadkiem pozbierali ja z trasy.
Bohaterem dnia zostal dzis Tomek. Z wielka radoscia zgodzil sie pomoc doswiadczonemu hodowcy w zlapaniu reniferow w celu zalozenia  im nadajnikow GPS.
( przerwalam pisanie..................jest zorza polarna!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)



                                     Rozdzielamy jedzenie do zlobow.


Ide nacieszyc oko zorza!!!

Mala duza dziewczynka.

Nasze malenstwo, kruszynka, przytulanka, diabelek z anielskim wygladem konczy dzis 4 latka!
Bianeczko- Janeczko kochana!
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Zyczymy Ci samych radosci, duzo zdrowka i ciekawosci swiata!
Kochamy Cie bardzo mocno!



Ksiezniczka Bianca!


środa, 11 kwietnia 2012

Dziewczyny szaleja na nartach.

Cieszyc sie czy smucic? Nasze dziewczyny sa na tyle duze, ze mozemy pozwolic sobie na komfort jezdzenia na nartach dla przyjemnosci, kiedy nam sie chce a nie jak dotychczas jezdzic caly dzien z dziewczynami. Bianca zasmakowala narciarstwa na dobre, swietnie juz sobie radzi z wyciagiem, musimy jej tylko pomagac "na dole". Coraz lepiej jej idzie pozbieranie sie po upadkach. Dzis tylko raz Tommy musial jej pomoc, ale Bianca dala sie namowic Julce na jazde po lesie " na dziko" czyli poza wyznaczona trasa, co zakonczylo sie w zaspie, z ktorej Julka nie mogla wyciagnac siostry.





 Ja probowalam swoich sil na snowbordzie, niestety ciezkie dupsko plus uraz kolana z przed kilkunastu tygodni na naszej gorce w Grumsie spowodowal, ze szybko sie poddalam. Aczkolwiek bawilam sie wysmienicie, a dzieciaki mialay radoche, ze matka tez lezy i nie moze sie pozbierac. Zostane na stare lata wierna jednak kochanym nartom, na ktorych jezdzi mi sie zdecydowanie wygodniej.
                                                Dumny tata ze swoimi corciami:)

 Milosc ojcowska czesto objawia sie tak. Niestety Tomkowi "wysiadly" dzis plecy. Dokarmianie reniferow, podnoszenie dzieciakow i inne szalenstwa do tego doprowadzily. Mam nadzieje, ze szybko mu przejdzie.

Po powrocie do domku dziadkow czekaly na nas przepyszne hamburgery a  nastepnie swietowalismy dziewczynek urodziny. Torcik i Picollo smakowaly wysmienicie.


wtorek, 10 kwietnia 2012

Wszystkiego najlepszego coreczko! Grattis,Julia!

 To nie jest zwykly dzien. Nasza pierworodna skonczyla dzis 7 lat!
Kochana, Juleczko! 
Zyczymy Ci aby kazdy dzien byl cudownym odkrywaniem swiata, abys codziennie uczyla sie z radoscia nowych, wspanialych rzeczy, abys byla zdrowa i wesola. Kochamy Cie!
A tak wygladasz majac cale 7 lat.





                             Urodzinowe sniadanie, nalesniki z cukrem, julkowy przysmak.


niedziela, 8 kwietnia 2012

Niedziela wielkanocna.

Nasze dzisiejsze sniadanie oprocz szynki, salatki jarzynowej i chrzanu nie mialo nic wspolnego z tradycyjnym sniadaniem wielkanocnym. Pare minut po 10 rano podjechalismy pod najpiekniejszy stok narciarski polnocnej Szwecji, Galtis. 
 Dzis doczekalismy sie narciarskiej premiery Bianci. W koncu Bianca poczula narciarskiego bakcyla i zaczela jezdzic na wlasna reke. Cieszymy sie z tego ogromnie bo juz zaczynalam watpic czy kiedykolwiek to nastapi.
  Julka szaleje na stoku, nie straszne dla niej szarne szlaki, a na latwiejszych jezdzi tylem albo z podskokami.
                                      
     Zjezdzamy z najwyzszego szczytu, tu jeszcze Bianca z szelkami. Musze przyznac, ze takie zjezdzanie   kosztuje nas bardzo duzo wysilku, w polowie gory myslalam ze nogi odmowia mi posluszenstwa. Tomek zaciskal zeby i jechal.
                                                        Na szczycie Galtis.

                                            Mozna i tak hamowac.
 Babcia z dziadkiem przyjechali sprawdzic jak wnusieta radza sobie na stoku.Kawusia smakowala wysmienicie.
 Bianca samodzielnie wjezdza wyciagiem. Radosc rodzicow ogromna, w koncu nie musimy biegac po stoku! Tommy stoi na dole i pomaga Biance z wyciagiem, ja czekam u gory aby w razie czego jej pomoc.
   Julcia okazla sie najlepsza nauczycielka Bianci. Pomaga siostrze gdy ta upada oraz instruuje. Cudnie dzis wspolpracowaly, milo bylo na nie patrzec.
Po siedmiu godzinach wracamy do domku dziadkow, nie ma co sie dziwic, ze Bianca  zasnela natychmiast po ruszeniu samochodu, dziewczyny nie ominely ani jednego zjazdu.