Nareszcie weekend! Dzis zaczelysmy zycie dobrze po 9 rano, bylo tak pochmurno, ze kilkakrotnie z niedowierzaniem spogladalam na zegare, nie wierzac wlasnym oczom, ze juz po 9. Tesknie za sniegiem i zimnem. Mam dosc nijakiej pogody!
Poranek minal nam dosc ospale, dopiero po 11 zmobilizowalysmy sie do odwiedzenia sklepu, w celu nabycia droga kupna artykulow zywnosciowych.Potem szybki lunch, Bianca spanko, Julcia spacer z Laila i naszym psem, ja uladzanie, pranie, i takie tam "nicnierobienie".Julka- aniolek pomagala mi porzadkowac oraz bawila sie grzecznie konikami i kolorowala "polskie" kolorowanki. Kolo 15 wpadli sasiedzi na kawe a dzieci na salatke owocowa. Godzinka minela szybko i przyjemnie.
Jak piatkowa nasza tradycja nakazuje na obiad zaplanowalismy Nachos. Babcia Ina dzis pracowala zaprosilismy wiec do nas dziadka Svena. Tak bawily sie ksiezniczki na chwile przed przybyciem dziadka i taty.
Julka ostatnimi czasy bardzo zle zachowuje sie w obecnosci dziadkow.( Ponoc jest bardzo grzeczna gdy jest z nimi sam na sam) Nagle z "normalnego" dziecka, wzglednie ulozonego, rozsadnego, cichego zmienia sie nie do poznania. Jest wrzaskliwa, opryskliwa, naburmuszona, wymaga od nas rzczy niebywalych i glupich. Do tego dodac Bince, ktora robi wszystko co starsza siostra, robi sie straszny balagan. Nerwowa atmosfera staje sie nie do zniesienia. A ja, no coz! Walcze, przeciez nie dam sie podporzadkowac 5-cio latce, ktora swoim zachowaniem az krzyczy...pokazcie mi gdzie sa moje granice??? Wiec tlumacze, wyrzucam do pokoju, sciskam, caluje, podnosze glos, tlumacze itd....ze skutkiem. Aczkolwiek krotkotrwalowym. A dziadek? Patrzy na mnie swoimi smutnymi oczami jak na demona, wyrodna matke, ktora bez potrzeby czepia sie jego kochanego wnuczecia. Przeciez wnucze jest dzieckiem, a dzieciom wolno wszystko.( a jak nie to prawie) A mnie szlag trafia, ze Julka wchodzi dzadkowi na glowe, nie tylko w przenosni. Ale po obiedzie sobie "odpuscilam" i zasiadlam do komputera, obserwujac zza ekranu poczynania kochajacego diablo-wnusiecia. Dziadkowi zajelo jakies 15 minut "oderwanie" Juli od swoich nog. Biedak juz bardzo chcial jechac do domu, ale nie mogl bo "cos" mu sie przyssalo do nog:)
To moze jakies dzialania z Superniani, jak bedziecie grzeczne dla dziadka jak normalnie potraficie, dostaniecie order usmiechu a za 10 orderow jest niespodzianka.Buziaki
OdpowiedzUsuńJest 12-12-2009 godzina 22,45 siedze przed komputere a Ty nic nie piszesz i to mi sie nie podoba Twoj ojciec.
OdpowiedzUsuń