Grzyby zbieram cale lato, przy okazji spaceru z psem. Zazwyczaj najwiecej gdy nie mam ich do czego wsadzic, a na nogach mam klapki w ktorych grzezne w mchu. Tak bylo dzis na porannym spacerze gdy moim oczom ukazaly sie przepiekne swiezutkie kozaki. Wczoraj zas na trawniku za domemw zebralam borowiki.
Po poludniu Tommy z dziewczynkami pojechali na zajecia pilki noznej a ja wybralam sie do lasu, tym razem odpowiednoi przygotowana. Kalosze, worki i chec na krokiety z borowikami i kozakami.
A tu nic. Grzybow pelno ale nic co bym miala 100% pewnosc, ze nadaje sie do garnka.
Po godzinie krazenia po moim lesie, poddalam sie. Sosu borowikowo-kozakowego nie bedzie. Beda za to jutro krokiety z sosem kurkowym.
Jakosc zdjece taka sobie, gdyz zapomnialam sciagnac futeral ochronny z telefonu, ktory powoduje ze zdjecia z lampa sa zadymione. A tylko telefon mialam przy sobie.
Kilka było jadalych.Zapomiałas napisać,że na grzybach byłaś z telefonem i rozmawiałaś z nami na skype,czego świat nie widział.Grzyby wymagaj a szacunku i uwagi.
OdpowiedzUsuńUwielbiam szwedzkie grzybobranie:-) Najlepsze w moim życiu! Chętnie bym je powtórzyła
OdpowiedzUsuńJjadalnych tylko teooretycznie...praktycznie juz komus innemu posluzyly za obiadek.
OdpowiedzUsuńCzyli to przez Was nie udalo mi sie znalezc szlachetnego grzybka?
Anka przyjezdzaj....idziemy od razu!
Tu, na Kujawach, nadal nie ma grzybow, a marze o polskim grzybobraniu. Nie dane mi w tym roku. Tylko jeden dzien i wyjezdzamy do USA. Pozdrawiamy. Polonijna mama
OdpowiedzUsuń