Jak co roku w ostatni weekend sierpnia szkola rolnicza polozona kilka kilometrow od nas zaprasza okolicznych mieszkancow na Dni Otwarte. Impreza ta nie moze obyc sie bez nas. Bianca juz od kilku dni przezywala nadchodzacy dzien. Julka jezdzi konno regularnie, Binca zas jak na razie tylko sporadycznie i wlasnie Lillerud kojarzy jej sie najbardziej z jazda konna. W tym roku towarzystwa dotrzymywala nam Alva.
A to Julka przed poranna jazda konna w swojej stadninie, prezentuje sie w nowych spodniach jezdzieckich.
Dwutygodniowe prosiaczki ciesza oko nie tylko dzieci. Tommy nazywa maluchy szynka swiateczna.
Koniarki.
Do jednych z ulubionych atrakcji naszych dzieci zaliczamy strzelanie z wiatrowki. Tu dumna Julka pokazuje swoja tarcze. Kazde dziecko otrzymalo rowniez dyplom z klubu lowieckiego.
Za rok znow wrocimy do Lillerud.
Wieczor spedzilismy u Oskara i Sofia, ktorzy kupili nowy dom i zaprosili nas na parapetowke.
Przesylamy wirtualne calusy... a za kilka dni beda juz prawdziwe!!!
OdpowiedzUsuńBabcia i Dziadek
Sciskamy was rowniez!
OdpowiedzUsuńAż się nie chce wierzyć, że Bianca tak ładnie siedzi na koniu.Czy to pierwszy raz?
OdpowiedzUsuńTrzeci raz o ile dobrze kojarze....zaczyna jej sie coraz bardziej podobac.....nasz portfel tego nie lubi:)
OdpowiedzUsuńAjtam, ajtam, spodnie jeździeckie piękne;-)
OdpowiedzUsuńMoimi faworytami z wycieczki zdecydowanie były prosiaczki
Kochana,
OdpowiedzUsuńgratulacje!
A jak z kamizelkami? Macie wlasne?
Wazne.
Sciskam, ciagle z Polski. Polonijna mama
Kamizelki obowiazkowe!Julka ma wlasna,Bianca na malych ponny nie musi nie,gdyz zawsze ktos przy niej idzie.
OdpowiedzUsuń