Nasze dzisiejsze sniadanie oprocz szynki, salatki jarzynowej i chrzanu nie mialo nic wspolnego z tradycyjnym sniadaniem wielkanocnym. Pare minut po 10 rano podjechalismy pod najpiekniejszy stok narciarski polnocnej Szwecji, Galtis.
Dzis doczekalismy sie narciarskiej premiery Bianci. W koncu Bianca poczula narciarskiego bakcyla i zaczela jezdzic na wlasna reke. Cieszymy sie z tego ogromnie bo juz zaczynalam watpic czy kiedykolwiek to nastapi.Julka szaleje na stoku, nie straszne dla niej szarne szlaki, a na latwiejszych jezdzi tylem albo z podskokami.
Zjezdzamy z najwyzszego szczytu, tu jeszcze Bianca z szelkami. Musze przyznac, ze takie zjezdzanie kosztuje nas bardzo duzo wysilku, w polowie gory myslalam ze nogi odmowia mi posluszenstwa. Tomek zaciskal zeby i jechal.
Na szczycie Galtis.
Mozna i tak hamowac.
Babcia z dziadkiem przyjechali sprawdzic jak wnusieta radza sobie na stoku.Kawusia smakowala wysmienicie.
Bianca samodzielnie wjezdza wyciagiem. Radosc rodzicow ogromna, w koncu nie musimy biegac po stoku! Tommy stoi na dole i pomaga Biance z wyciagiem, ja czekam u gory aby w razie czego jej pomoc.
Julcia okazla sie najlepsza nauczycielka Bianci. Pomaga siostrze gdy ta upada oraz instruuje. Cudnie dzis wspolpracowaly, milo bylo na nie patrzec.
Po siedmiu godzinach wracamy do domku dziadkow, nie ma co sie dziwic, ze Bianca zasnela natychmiast po ruszeniu samochodu, dziewczyny nie ominely ani jednego zjazdu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz