Usiadlam.Pierwszy raz tego ranka, pomijajac jedzenie sniadnia z dziecmi.Wstalysmy pare minut po 8, wyszlysmy na krotka chwile z Farah na poranne sikanko (Julia oczywiscie w koszuli nocnej) uszykowalysmy z Bianca snadanko (Julka nie moze pomoc, gdyz w telewizji leci Hanna Montana::))a to przeciez, mamo- jest bardzo wazne!
Po sniadanku, ja zajelam sie scieleniem lozek i uladzaniem kuchni, a dziewczynki zajely sie zabawkami. I tak zrobila sie 10.30 i czas bylo zaczac sie szykowac do przedszkola oraz zadzwonila nasza pielegniarka dziecinna, z wiadomoscia ze przyszly szczepionki zamowione dla Bianci. Po 11 mialysmy zjawiac sie w przychodni. Juleczka byla dzis przeszczesliwa, gdyz wczoraj przyszla paczka z ubraniami, ktore kupilysmy w sklepie internetowym, wystroila sie wiec do przedzszkola w nowe ciuchy. Jak kazda kobieta, ona rowniez ma o wiele lepsze samopoczucie, o ile ma cos nowego na sobie.
Wychodzac z domu, nasza kochana suka wystraszyla jakiegos faceta, obrewala mi sie niezla bura- oczywiscie slusznie. Zal mi bylo goscia, bo wystraszony byl bardzo.Farah dla nieznajomych moze wydawac sie na prawde groznym psem. Julia szybko podbiegla i zlapala psa za obroze i dala mu nalezyta bure. Ale gosciu nadal byl sparalizowany strachem. Znow przez pare miesiecy beda krazyc niestworzone historie o groznym psie mieszkajacym na Vinkelbuda ( tak nazywany jest miejsce gdzie stoi nasz dom)
O 11.00 odstwilismy Juleczke do przedzszkola i pojechalysmy do przychodni, gdzie musialysmy czekac ponad pol godziny, gdyz dzis byly tzw godziny otwarte ( w kazdy piatek miedzy 10.30-12.00 oraz wtorki 13.00-14.30) kazdy rodzic moze przyjsc bez umawiania sie, na wazenie i mierzenie, oraz jesli ma jakis inny problem ze swoim maluchem. Odczekalysmy swoje i "ciach-bach" w udko Bianeczkowe wbiti igielki:( Dziecie pokrzyczalo, plucka ma silne i zdrowiutkie, slychac wiec ja bylo w calej okolicy. Na szczescie po minucie bylo po krzyku. Potem pojechalysmy na szybkie zakupy. Teraz Bianca spi, ja odkurzylam, poskladalam co sie dalo, wstawilam pranie,przygotowalam tyle o ile obiad dla Tomka i dziewczynek. O 14.45 przyjezdza Tommy a ja jade do pracy.Koncze o 21.30.Tyle na dzis. Moim kochanym rodzicom zycze udanych wakacji w Zakopanem. Za pare lat i my wybierzemy sie z dziecmi na wczasy do Zakopca::)) Juz nie moge sie doczekac spaceru na Gubalowce, Krupowek i widoku z Morskiego Oka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz