Padalo dzis caly dzien. Nie jakis tam maly deszczyk, ale ulewa trwajaca calusienki dzien. Nie pamietam kiedy ostatni raz przesiedzielismy tyle czasu w domu. Tyle, ze bylismy na spacerze z psem, pojechalysmy do sklepu po jedzonko na obiad oraz odwiedzilysmy sklep z zabawkami. Dziewczynki dostaly od babci Iny przed wyjazdem po "prawdziwym" ( bo papierowym) pieniazku i dzis nadszedl dzien ich wydania. Ja ze swojej strony obiecalam Juli kupic rozowy spray do wlosow a Biance modeline. Dziewczynki buszowaly po polkach sklepowych, ogladaly, wzdychaly, gdy krecilam glowa, ze za drogie zabawki wybieraja, odkladaly,przebieraly a na koncu po koniku wybraly! Bianca kupila "Lilla Gubbe"- konika Pippi Lånstrump, Julia zas konika z jakiejs nowej serii, ktorego widziala na reklamie w polskiej telewizji:) Zadowolone wrocily do domu.
A w domu mielismy od rana domowe przedszkole. Najpierw Alva z Olofem, po poludniu zas odebralam Elle z przedszkola. W zawiazku, ze dzieci w grupie bawia sie o wiele lepiej, mialam duzo czasu na zajecie sie aparatem. Zobaczcie jak dzieciaki spedzily dzisiejszy dzien.
Widzę,że Olof nie załapał sie na farbowanie, róż rzeczywiście bardzo twarzowy. Bianca jakby bardziej chętna do fotograficznej współpracy albo wzięłaś ją z zaskoczenia. Bardzo podoba mi sie Julii gitara (również bardzo twarzowa), mam nadz, że nauczy Ciocie grać kiedys coś więcej niż Rotę;-)
OdpowiedzUsuńA czy Ty przypadkiem nie masz urlopu????
OdpowiedzUsuńCaluski!
To było prawdziwe Domowe Przedszkole.Alva to już podlotek.
OdpowiedzUsuń