W koncu doczekalismy sie slonecznego dnia.Co prawda nie obylo sie bez chmur, ktore na szczescie tylko nas starszyly. Generalnie spedzilismy caly dzien na swiezym powietrzu, zabralam sie za pranie na calego musze zdarzyc ze wszystkim do soboty, kiedy to bedziemy robic wielkie pakowanie. Udalo mi sie nawet umyc prawie wszystkie okna, zostalo tylko Biancowe i w lazience. Mam nadzieje, ze uda mi sie to zrealizowac jutro. Tommy skosil trawe po powrocie z pracy,niestety mokro starsznie i ogrod nie wyglada za pieknie ale zapowiadaja pare ladnych dni moze w koncu wszystko odbije.(szczegolnie moje piekne letnie kwiaty ucierpialy podczas ulew)
Nie wspominalam wczesniej, ze tradycji staje sie za dosc i jak zazwyczaj przed wyjazdem do Polski pies nam niedomaga. Tym razem Farhunia zrobila sobie cos w przednia lape, a dokladniej w okolicach "piatego" pazura. Najmniejsze uderzenie w te okolice powoduje, ze psina wyje z bolu. W zwiazku, ze pies bawi sie, je, pije itd dostalismy czas dopiero na jutro na 15. Rowniez i weterynarze maja wakacje i trzeba bylo czekac pare dni na wolny termin. Nie za bardzo mam ochote jechac z Farah sama do weterynarza, podejrzewam ze nie obejdzie sie bez narkozy i bez zdjecia rentgenowskiego. Tommy wiec ma sie urwac z pracy i spotkamy sie w lecznicy. A Julie sprobuje zostawic u Jeanette. Julcia bardzo przezywa, ze Farah boli lapa. Wczoraj pomimo upomniec, zeby uwazala na psia lape, zrazila psa, ktory natychmiast zaczal wyc z bolu. Mala tak sie przestraszyla, ze kilkanasie minut zajelo nam zeby ja uspokoic a wyrzuty sumienia miala dzis caly dzien. Pilnowala pilnie aby dzis nikt nie urazil Farhuni. Bianca zas reaguje natychmiastowym placzem na psie wycie. Mam nadzieje, ze to tylko jakies zwichniecie i minie na dniach. Zobaczymy co wykarze jutrzejsze badanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz